28 sie 2017

Od Bethany do Ilji

Spojrzałam nieco podejrzliwie na mężczyznę, który usiadł przede mną. Miejsce, które wybrał na spotkanie, nie wzbudzało zbytnio mojego zaufania. Obskurny bar, serio? Gorzej być nie mogło. Zapach panujący tutaj przyprawiał mnie o mdłości. Jednak z jakiegoś powodu tata chciał, żebym się z nim spotkała.
- Więc, ma pan współpracować z moim ojcem? - spytałam, patrząc na niego nieufnie. Wyglądał na dupka. Ale podobno był dobrym łowcą. Mężczyzna zaczął odpowiadać, lecz ja zdążyłam dojrzeć psa, który mu towarzyszył. Kundelek był przeuroczy, ale wyglądał jakby miał w każdej chwili skoczyć do ataku. Nic dziwnego, pies łowcy. Collin, bo tak się nazywał ten facet, zauważył chyba moje zainteresowanie zwierzakiem bo uśmiechnął się odrzucająco i przerwał swój wywód.
- Lubisz zwierzęta? - spytał a ja niechętnie odpowiedziałam mało szczerym uśmiechem.
- Tak mam fretkę - rzuciłam, nie chcąc wdawać się w szczegóły.
- Cóż, prawdopodobnie byście się dogadali - rzucił nieprzyjemnie a ja przekrzywiłam głowę, nie do końca rozumiejąc.
- Wilkołak, nadnaturalny - wyjaśnił, szczególnie akcentując drugie słowo. Dał mi jasno do zrozumienia, że wie kim jestem. Zaczęłam się wiercić. Sytuacja była dla mnie niewygodna. Zastanawiałam się co ojciec chciał osiągnąć współpracując z tym mężczyzną. I spojrzałam znów na psa. Czyli tam w środku był człowiek? I był psem, nie wilkiem, była to dla mnie nowość. Wilkołaki mogły przybierać psią formę? I dlaczego przyszedł na spotkanie po przemianie? Jaka była ich relacja? Wszystko to zaczynało być coraz bardziej niepokojące. Postanowiłam przejść prosto do rzeczy.
- Więc co może pan powiedzieć na temat tej watahy? - spytałam a mężczyzna zaczął mówić.
 ***
Znałam już wszystkie szczegóły i stwierdziłam, że tyle mi wystarczy, złe przeczucie i panika zaczęły układać w mojej głowie czarne scenariusze. 
- Okej, rozumiem, pomożemy panu - powiedziałam spięta. Ta grupa rzeczywiście wydawała się być niebezpieczna, więc ojciec najprawdopodobniej zaangażuje się w tą akcję. W normalnych okolicznościach dołączyłabym do niego, lecz nie mogłam się zdobyć by zaufać temu człowiekowi. Było w nim coś, co wywoływało niepokój. Pokiwał głową. Wstaliśmy od stolika i wyciągnął dłoń w moją stronę. Szybko ją uścisnęłam, rzucając uśmiech numer pięć i udając się do wyjścia. Czułam jego spojrzenie na sobie. Miałam ochotę się schować, uciec jak najdalej. Nie ufałam mu i od razu wyczułam, że on mi także, ze względu na moją nadnaturalność. Odetchnęłam dopiero gdy siedziałam na mojej ulubionej ławce w parku. Liczyłam na to, że nie będę musiała więcej spotykać tego mężczyzny. Ani jego psa, który cały czas wyglądał, jakby chciał mi się rzucić do gardła.

Ilja? Coś czuję, że Beth jednak dołączy do tej akcji z wilkołakami. Tylko, raczej nie z własnej woli. :p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz