22 sie 2017

Od Bethany

Samochód podskoczył lekko gdy podjechaliśmy do dystrybutora. Trzasnęły tylne drzwi, a na moim ramieniu ktoś położył rękę. Automatycznie podskoczyłam i strząsnęłam ją z siebie. Usłyszałam cichy głos Benji'ego.
- Beth. Wiem, że się denerwujesz, ale nic się nie stanie. Zatankujemy tylko i jedziemy dalej - zapewnił mnie a ja pokiwałam głową, w żaden sposób nie uspokojona. Po prostu... Miałam złe przeczucie. Po takim czasie byliśmy znów w San Lizele... Cieszyłam widząc śliczne miasteczko ale ta okropna myśl, że coś się stanie tkwiła gdzieś z tyłu. Cudem nie panikowałam, choć dłonie mi się trochę trzęsły.
Oparłam głowę o szybę.
- Nie wysiadasz? - zapytał a ja pokręciłam głową. Wzruszył tylko ramionami i wysiadł. Po chwili wyczułam w aucie delikatny zapach benzyny. Zawsze go lubiłam. Chwilę się zastanowiłam i jednak wysiadłam z samochodu. Potrzebowałam jednak chwili na zewnątrz, przerwa na toaletę też nigdy nikomu nie zaszkodziła. Założyłam kaptur na głowę i pobiegłam w stronę drzwi. Wbiegłam do środka, było tam dość jasno i pachniało kawą. Stanęłam obok stojaka z gazetą szukając drzwi do toalety. Znów wystraszyłam się gdy usłyszałam głos obok mnie.
- Mogę w czymś pomóc? - zza lady przechylał się starszy mężczyzna. Powoli wypuściłam powietrze, pilnując, żeby głos mi się nie załamał.
- Sz-szukam toalety - coś mi chyba nie wyszło. Wymusiłam zdenerwowany uśmiech. Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie i pokiwał głową.
- Drzwi są tam, za półką z chipsami - powiedział a ja uśmiechnęłam się znów i poszłam w wskazanym kierunku. Wejście było kompletnie niewidoczne z miejsca gdzie stałam. Weszłam do toalety. Po paru minutach dołączyłam do Zoe, kupującej batoniki muesli, gdy Gabe podszedł do nas i nachylił się między nami
- Powinniśmy już iść - powiedział i zacisnął dłoń na moim łokciu, oraz jej ramieniu. Czułam jak gardło mi się zaciska. To oznaczało kłopoty. Zoe akurat skończyła płacić więc szybko skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- Co jest? - spytałam szeptem.
- Ktoś nas rozpoznał - odpowiedział, wyraźnie zdenerwowany. - Kobieta zaczęła do kogoś dzwonić - wymamrotał, popychając nas w stronę auta, w którym szybko się zamknęliśmy. Przez głowę przebiegał mi milion myśli. Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam. Czułam jak oddech mi się urywa. Ledwo zapięłam pasy, gdy Benji zajął się uruchamianiem silnika. Serce zaczęło bić jak oszalałe. Przyłożyłam do niego trzęsące się dłonie. Nie Beth, nie panikuj, nie w takiej chwili, brałaś leki, będzie dobrze, nie zatrzymają was, nie zrobią tego, ojciec cię nie znajdzie. Powtarzałam to sobie w kółko, i w kółko, nie potrafiąc się jednak uspokoić. Nagle zrobiłam się ciężka a czas zaczął nabierać własnego, zwariowanego tempa. Przyśpieszał, zwalniał, nie mogłam się w nim osadzić.
***
- ... Proszę wysiąść z samochodu - doszedł do mnie głos. Otworzyłam niepewnie oczy, widząc tylko swoje stopy i wycieraczkę. Przetarłam szybko dłonią twarz, czując, że jest mokra. Była to mieszanka łez i potu.
- Ona ma atak paniki! - usłyszałam protest ze strony Zoe. Wyprostowałam się i rozejrzałam. Staliśmy na poboczu, wśród dwóch radiowozów. Obok moich drzwi stał policjant w średnim wieku, patrząc na mnie podejrzliwie. Gdy zobaczył moją twarz zamrugał gwałtownie. Odwrócił się w stronę wspólnika, stojącego nieopodal i pilnującego moich znajomych.
- To ona, powiadom go - powiedział, a ja czułam, że świat się rozpada.

Daniel? Popędzisz na spotkanie z córeczką? :p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz