22 sie 2017

Od Dimityra do Ariela

- To może podwieziesz mnie do domu, skoro nie wiesz, o co może mi chodzić? - spytał się aż nader pewnie chłopak przede mną, na co prychnąłem, jednak kiwnąłem głową.
- Zgoda, tylko podjadę do stacji, zatankuje samochód i zrobię zakupy, bo na litrze benzyny daleko nie zajadę, a tyle akurat mi starczy - odpowiedziałem. - I masz swoje dwa funty - zacząłem grzebać w kieszeni, gdzie zabrzęczały mi drobniaki. Kiedy wyciągnąłem już odpowiednią kwotę wręczyłem ją chłopakowi, który przyjął je nad wyraz chętnie. Wywróciłem oczami i udałem się w stronę auta. Wsiadłem do środka na miejscu kierowcy, a chłopak usiadł koło mnie, swoją deskorolkę rzucił gdzieś na tylne siedzenia, spojrzałem na niego zaskoczony, ale nic nie powiedziałem. Uruchomiłem swój samochód i włączyłem radio. Spodziewałem się, że pomiędzy nami będzie niezręczna cisza, nie myliłem się, bo rzeczywiście była. Przez większość drogi blondyn klaskał dłońmi o kolana w rytm muzyki, która w danym momencie leciała i chociaż chciałem, by przestał i parę razy przymierzałem się do powiedzenia tego, to jednak nic nie rzekłem. Wywróciłem tylko oczami i mocniej chwyciłem dłońmi kierownicę.
Dojechanie na stację benzynową nie zajęło nam dużo czasu, w sumie znaleźliśmy się tam szybciej niż przypuszczałem. Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i włożyłem do kieszeni. Nie chciałem by ten ukradł mi samochód, jasne, zdawałem sobie sprawę, że mógł mi grzebać w rzeczach, jednak nie były tak wartościowe, jak moje drogie autko. Chyba... W sumie nie pamiętałem, co ja mam w tym aucie... Chociaż, jak zobaczy jakąś broń, to pewnie się przestraszy i ucieknie.
- Tylko mi nic nie ukradnij - burknąłem w jego stronę, na co on kiwnął głową i prychnął, jakbym go w ogóle śmiał o coś takiego posądzić. Pokręciłem w niedowierzaniu głową i wziąłem się za uzupełnianie paliwa. Kiedy już skończyłem udałem się do małego sklepiku, który znajdował się na stacji. Kupiłem kilka piw, pastę do zębów, bo właśnie mi się skończyła, gumę do żucia oraz jakiegoś słodkiego batona na drogę. Zapłaciłem przy kasie i wróciłem z powrotem do auta z reklamówką z logo stacji paliw w lewej ręce. Zakupy wrzuciłem na tylne siedzenie obok deskorolki chłopaka, który spojrzał na mnie zdziwiony z podniesionymi brwiami.
- Tyle piw? Spodziewasz się gości? - spytał.
- Nie, postanowiłem sam je wypić - odpowiedziałem w taki sposób, że zabrzmiało to trochę, jakbym rzucił sarkazmem. - To co, gdzie cię powieść?
Podał adres i lokalizację, gdzie to się dokładniej znajdowało. Pokręciłem głową i uruchomiłem samochód.

Ariel? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz