21 sie 2017

Od Dimityra do Lunaye

- Czemu masz takie rzeczy za paskiem? - zapytała z zadziornym uśmieszkiem.
Odwróciłem głowę w stronę, w którą patrzyła. Cholera, mogłem być ostrożniejszy z tym pistoletem, bo mogłem go jakoś bardziej zakryć, czy coś. No ale cóż poradzić, stało się. Ktoś w końcu musiał zauważyć, że noszę przy sobie broń. Odsunąłem się więc o krok od Azjatki i sięgnąłem za pasek.
- To moja maleńka - podrzuciłem pistolet, który właśnie wyciągnąłem. - Luna, poznaj maleńką, maleńka poznaj Lunę - przedstawiłem ich sobie, co wywołało chichot i delikatny uśmiech na twarzy ze strony blondynki.
- Maleńka? Naprawdę? - parsknęła śmiechem. Dimityr, masz bujną wyobraźnię, nie będę zaskoczona, jak śpisz z "maleńką" - tu zrobiła palcami cudzysłów w powietrzu - w jednym łóżku pod kołderką, blisko siebie, ale przejdźmy do rzeczy. Czemu ta broń znajduje się na terenie mojej kawiarni? - spytała już poważnym tonem głosu.
Zamyśliłem się trochę. Czy powinienem powiedzieć jej prawdę? Prawdę, że jestem łowcą i poluję na tych nadnaturalnych? No niby włamali się do jej kawiarni, ale nie byłem pewny, czy powinienem to zrobić, bo co by było, gdyby ktoś z zewnątrz się dowiedział, na przykład taki nadnaturalny? Przygryzłem więc wargę i odwróciłem się do niej plecami, następnie chowając broń do mojej torby, w której miałem jeszcze parę innych rodzajów mojego uzbrojenia, bowiem posiadałem jeszcze od nożów rzutek, po większe sztylety i magazynki z nabojami. Niestety nie miałem na sobie odpowiedniego stroju, na którym mógłbym pochować takie cacy, więc musiałem zadowolić się taką torbą. Co prawda miałem jakieś tam kieszenie, czy coś, ale to nie wystarczało. Cholera, muszę sobie w końcu zarobić na takowy strój.
- Wiesz, broń przyciąga laski i takie tam - powiedziałem w końcu. - Przecież sama na mnie lecisz, w końcu po co miałabyś mnie podglądać, jak się przebieram - nachyliłem się w jej stronę i sugestywnie poruszyłem brwiami. - Podobnie, jak moje umięśnione ciało, dziewczyny na to lecą, księżniczko.
- Po pierwsze, powtarzam to już setny raz, nie nazywaj mnie księżniczką, nie lubię tego - warknęła. Na jej czole doskonale dało się ujrzeć pulsującą żyłkę, nawet czerwone policzki dziewczyny ukazywały, jaka była na mnie pogniewana za taką odpowiedź i moje wcześniejsze dziwne zachowanie. Może jednak nie trzeba było przyszpilać jej do ściany? To było totalnie szczeniackie, a poza tym nasze twarze były zdecydowanie za blisko siebie. Hmm - Po drugie, mówiłam ci już, że przyszłam odnieść pewną rzecz, więc cię nie podglądywałam! I po trzecie kłamiesz, nie wierzę ci - przechyliła głowę i groźnie zmarszczyła brwi.
- Kiedy to prawda! - żachnąłem się. - Nie wierzysz mi?
- Nie - odparła i wbiła we mnie wzrok krzyżując ręce, na co westchnąłem. Ech te kobiety, jakie to one muszą być uparte, żeby tylko dowiedzieć się prawdy.
Podobnie jak Luna, skrzyżowałem ręce na piersi i spojrzałem w jej lśniące od złości oczy; widzę, że szykował się pojedynek spojrzeń. Wlepiłem w nią wzrok i zmrużyłem swe ciemne patrzały, marszcząc jednocześnie brwi. Przez długi czas żadne z nas w ogóle nie mrugało i musiałem przyznać w głębi duszy, że niezła ona w tym była. Na moje nieszczęście, tak niezła, że mrugnąłem pierwszy. Przekląłem wtedy pod nosem parę bluzg po bułgarsku i spojrzałem na nią z góry, które nie do końca były z góry, bo to właśnie ona patrzyła na mnie z wyższością.
- Dobra - jęknąłem w końcu. - Powiem ci prawdę, tylko się nie wystrasz, księżniczko.
- Jasne - odparła ze zwycięskim uśmiechem na twarzy. Miała chyba jeszcze coś dodać, pewnie o tym, żeby nie nazywać ją księżniczką, ale jakimś cudem się powstrzymała.
- Jako, że zdajesz sobie sprawę z istnienia nadnaturalnych - zacząłem - musisz pewnie wiedzieć, że istnieją tacy goście, jak łowcy, no wiesz, ci dobrzy. No i właśnie ja jestem jednych z nich. Oczywiście tym z wyższej półki i tak dalej - powiedziałem, ekhm, skromnie.
Spojrzała na mnie spode łba, jakby nie mogła uwierzyć w ani jedno moje słowo. Przecież tym razem mówiłem prawdę, no!
- Serio? - spytała.
- Serio, serio - odparłem kiwając jednocześnie głową.
- Hm... - zastanowiła się na chwilę. - Mówisz, że jesteś łowcą, tak? - powiedziała to powoli, bardzo powoli, na co westchnąłem w odpowiedzi. Jeny, kobieto, jestem łowcą i czego tutaj nie rozumiesz? Utwierdziłem cię już w tym przekonaniu dwa razy! Łech...
- Tak - jęknąłem.
- Spoko.
- Co - na chwilę zostałem zbity z pantałyku.
- Mówię, że spoko.
- Em?
- Bo widzisz... Ja też jestem łowczynią.

Lunia~? Czekam z niecierpliwością ^*^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz