23 sie 2017

Od Leann do Leona

Ziewnęłam, układając się wygodniej na krześle, które absolutnie wygodne nie było. Miałam dzisiaj nocna zmianę w hotelu, zupełnie znikąd. Menadżerka stwierdziła, że ktoś zachorował, a że potrzebowałam, jak zwykle, kasy, zgłosiłam się. Nie oponowała, mimo że wiedziała, że cały dzień byłam na nogach. Napisałam więc tylko szybko do brata, że dostałam drugą zmianę i zaszyłam się na recepcji, z kubkiem zupki chińskiej i zapasem batoników muesli.
Zerknęłam na zegarek.
22: 37
- Jeszcze jakieś sześć godzin - jęknęłam do siebie, kładąc głowę na blacie. W tym samym czasie, wprost do ucha zadzwonił mi telefon.
- Recepcja, słucham - odezwałam się, widząc wewnętrzny numer.
Usłyszałam awanturującą się starszą panią.
- Przepraszam, pani nazwisko i numer pokoju? - zapytałam, siląc się na grzeczność, pomimo narzekań staruszki na brak świeżych ręczników.
- Higgs. Przez dwa "g" - odwarknęło babsko.
- A numer pokoju powinnaś znać! Na co idą moje pieniądze, ty tu pracujesz! - rozpoczęła tyradę od nowa.
Wreszcie udało mi się ją przekonać, by podała mi ten cholerny numer.
W ostatniej chwili złapałam Marka, jednego z pracowników, by zaniósł jej te ręczniki. Nie wydawał się zadowolony, ale zgodził się, widząc moje błagalne spojrzenie. Zadowolona usiadłam ponownie.
Spojrzałam na telefon wilkiem, mając nadzieję, że już nie zadzwoni.    
Podłączyłam sfatygowany tablet do ładowarki i położyłam go na kolanach, po czym włączyłam kolejną bajkę. Tym razem "Sekrety morza". Umościłam się wygodniej, rozpoczynając oglądanie.
***
Obudziło mnie odchrząknięcie. Drgnęłam, omal nie zrzucając tabletu na podłogę. Spojrzałam prosto w pełne rozbawienia oczy jednego z naszych gości. O ile się nie mylę, był to pan Coulais.
- Wracam właśnie do pokoju i pomyślałem, że lepiej panią obudzić - uśmiechnął się dobrotliwie.
Potarłam z zażenowaniem kark.
- Przepraszam, nie powinnam była zasypiać.
Uśmiechnął się jeszcze lepiej.
- Zdarza się. Wrócę już do pokoju, skoro pani już nie śpi.
- Dobrej nocy, proszę pana - zawołałam jeszcze za nim.
Pomachał mi ręką. Zegar wskazywał godzinę 2:13. Jęknęłam. Nieźle musiałam przysnąć. 
 Po tym małym wypadku udało mi się jakoś utrzymać senność na wodzy. Do domu wróciłam dopiero około godziny szóstej, zmaltretowana i wykończona. Wchodząc spotkałam się z bratem.
- Leann, czy...
- Shhh! Nie spałam od dwudziestu czterech godzin, mówić do mnie będziesz dopiero, jak odeśpię - przerwałam mu.
- Chciałem tylko powiedzieć, że zostawiłem ci kanapki na stole - wzruszył ramionami.
Spojrzałam na niego już mniej martwo.
- Dzięki. Nie umrę głodna.
- To by się nigdy nie stało, przy tym ile żarcia wciągasz - roześmiał się i uciekł, zanim zdążyłam go porządnie trzepnąć.
- Jeszcze cię dopadnę, Eligiusz - rzuciłam.
Pożarłam wszystko, co przygotował i rzuciłam się spać.
Tym razem obudziło mnie gwałtowne potrząsanie.
- Leann! Leann!
- Co?! Pali się? - jęknęłam, próbując kopnąć brata, ale zaplątałam się tylko w koc.
- Nie, ale rodzice zapowiedzieli, że są w okolicy i do nas wpadną.
To mnie otrzeźwiło. Spojrzałam na niego przytomniej.
- O, kurwa - westchnęłam tylko.

Leon?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz