28 sie 2017

Od Leona do Leann

Westchnąłem zły. Nie uśmiechała mi się wizyta rodziców. Zwłaszcza teraz, gdy Leann widocznie miała gorszą noc w pracy. Nie podobało mi się zmuszanie jej do czegokolwiek, ale jeśli chcieliśmy uniknąć katastrofy musieliśmy zacząć działać.
- Zrobimy tak, ty szybko ogarnij mieszkanie, ja skoczę do Joe'a po jakieś gotowe jedzenie - powiedziałem, lecz po chwili się zastanowiłem. - Chyba, że wolisz na odwrót? - spytałem patrząc poważnie na siostrę. Pokręciła szybko głową.
- Ja ogarnę, ty leć - powiedziała więc szybko chwyciłem kurtkę i narzuciłem ją sobie na ramiona. Joe to była mała knajpka w pobliżu, która oferowała smaczne, tanie i domowe jedzenie. Nieraz ratowała nam życie. Zastanowiłem się co mógłbym wziąć do zjedzenia z rodzicami, tak żeby wyglądało na zrobione przez nas? Zdecydowałem się na lazanię, pieczonego kurczaka i marchewkę z groszkiem oraz puree. Dokładnie te rzeczy zamówiłem na miejscu płacąc około piętnastu funtów. Gdy otrzymałem już swoje zamówienie pognałem z powrotem do mieszkania. Była 16:30, rodzice zapowiadali się mniej-więcej na 17. Kurczę, kurczę, kurczę, kurczę. Praktycznie wbiegłem do mieszkania, cudem nie tratując Mozarta i wbiegłem do kuchni nerwowo wyciągając naczynia. Lazanię przełożyłem do brytfanny odcinając kawałek dla pozoru, jakby była już nieco nadjedzona. Usłyszałem krzyki Leann z łazienki, nie mogącej odpalić odkurzacza. Obejrzałem się na korytarz - urządzenie nie było wpięte do prądu. Włożyłem wtyczkę do kontaktu i szum odkurzacza wypełnił całe mieszkanie. Leann zapiała wręcz z radości. Wróciłem szybko do przekładania jedzenia do misek. Następnie wszystko przestawiłem na stół, do którego nakryłem. Tym czasem Lou odkurzyła już wszystko i zaczęła wpychać odkurzacz do szafy. Przyszedł do mnie sms. Spojrzałem szybko na ekran.
Zaraz wysiadamy. :)
Mama to napisała. Rozejrzałem się w panice.
- Już są. Odwiąż balonik od Mozarta i sprawdź czy wszystko już gotowe a ja po nich zejdę - powiedziałem Leann, która wyglądała na wyraźnie zestresowaną. Oparłem dłoń na jej ramieniu.
- Będzie dobrze - zapewniłem ją a ona odpowiedziała mi małym uśmiechem. Przynajmniej tyle. Kolejny raz dziś wyszedłem z mieszkania, tym razem zatrzymując się przed klatką. Po chwili z samochodu, dwieście metrów od niego wysiedli rodzice. Mama pomachała mu i po chwili już się witali.
- Dobrze was widzieć - powiedziałem, chyba nie do końca szczerze. Tata uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.
- A mięśni nadal brak! - zaśmiał się a ja uśmiechnąłem się krzywo. To była rzecz, którą najczęściej mi wypominali. Nie chcąc przeciągać otworzyłem drzwi klatki i zaprosiłem ich do środka. Weszliśmy po schodach i po chwili byliśmy już w mieszkaniu. Przywitali się z Leann. To będzie ciężki wieczór.

Leann? Sorry, ty to piszesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz