29 sie 2017

Od Stilesa cd. Elizabeth

- Nie znam się na roślinach. - Wzruszyłem niedbale ramionami, odwracając się w stronę idącej na przód kolejki. 
Nie lubiłem, gdy ktoś oglądał moje niedokończone prace, a tej brakowało jeszcze kilku szczegółów. Tak szczerze, to nie chciałem by ktokolwiek je oglądał, już nie ważne, czy skończone, czy nie. Wolałem zatrzymywać je tylko dla siebie, bo mało kto, zrozumiałby moją interpretację. Odzwierciedlały różne przedmioty i zdarzenia z mojego życia i nie tylko. Bardziej z tego, kim, a raczej czym jestem.
Odwróciłem się, ponownie zerkając na lekko zakłopotaną kobietę.
- Uwieczniłem naturę, która zabija i karze niewinnych ludzi na ból i cierpienia.
Gdybym usłyszał coś takiego od kolesia wyższego ode mnie przynajmniej o głowę,  wyglądającego jak typ spod ciemnej lampy, albo chociaż z ciemnego zaułka, to zawinąłbym mandżur i spokojnym, ale jednak żwawym krokiem odszedłbym jak najdalej. Ale to tylko ja i zrobiłbym to dlatego, że wiem, czym jestem. Co nie zmienia faktu, że się boją. Mieszkańcy tego miasta są nad wyraz przewrażliwieni. W ostatnim czasie za dużo się tu wydarzyło, istoty nadnaturalne przestały uważać i ludzie coraz więcej podejrzewają.
- Natura sama w sobie nie zabija. - Zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć mój tok rozumowania.
- Natura decyduje o tym, kim jesteśmy. Nie mówię tu o naturze, jako samych roślinkach, chodzi mi o ogólne istnienie.
- Nie do końca rozumiem...
- O to chodzi. - Uśmiechnąłem się i podszedłem do kasy.
Zapłaciłem za nowy zostaw ołówków, kredek i dwa bloki. Po czym pospiesznie wyszedłem ze sklepu. Coś było nie tak. Nie zdążyłem nawet dojść do swojego jeepa, gdy dotarły do mnie dziwne dźwięki. Brzmiało to jak uderzanie czym ciężkim w metal, jednak przerywane było cichymi jękami bólu. Rozejrzałem się, jednak nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Jako "inny" miałem o wiele bardziej wyczulony słuch, więc nie zdziwiło mnie, że większość ludzi przechodziła obojętnie. Podbiegłem do pojazdu, wrzucając szybko na jego tylne siedzenie reklamówkę z moimi zakupami.
Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził, co się dzieje, tym bardziej, że mieszkam niedaleko stąd. Być może to jacyś bezdomni, być może złodzieje, bądź inni przestępcy, jednak w tym mieście bardziej prawdopodobna będzie obecność kogoś... em... nadnaturalnego.
Podszedłem bliżej zabudowań i zatrzymałem się przy przejściu, między dwoma budynkami. Nastała cisza, przerwana dopiero cichym warknięciem. Obejrzałem się za siebie, by w razie czego uniknąć wszelkich świadków, jednak przechodnie jakby zniknęli. To nie była ruchliwa dzielnica, jednak nawet jak na nią, było wyjątkowo zbyt spokojnie. Spokojnym krokiem wszedłem pomiędzy budynki, jednak zaraz odwróciłem się raptownie, słysząc kroki za sobą. Już chciałem zaatakować, gdy w "napastniku" rozpoznałem kobietę ze sklepu.
- Zapomniałeś zabrać blok - odezwała się, machając nim w dłoni i wzięła kilka głębokich wdechów. - Strasznie szybko chodzisz.
W tym momencie zauważyłem, jak coś za nią przebiegło. Było to stworzenie poruszające się na czterech kończynach, prawdopodobnie wilkołak i raczej nie przyszedł tu sam. Słysząc jakieś niezidentyfikowane dźwięki, odwróciłem ponownie wzrok, zauważając w kompletnej ciemności, że coś się zbliża. Ciężki, niespokojny oddech, przerywamy jedynie pojedynczymi warknięciami poruszał się pewnie w naszą stronę. Szkoda, że nie zabrałem mojego kija do baseballu.
- Tu nie jest bezpiecznie - powiedziałem, zawracając i ciągnąć dziewczynę za sobą.
Zaskoczona i być może lekko przestraszona kobieta, za wszelką cenę próbowała wyrwać dłoń z mojego uścisku, jednak puściłem ją dopiero wtedy, gdy doszliśmy do mojego jeepa.
- Ktoś tam był? - spytała, rozmasowując swój nadgarstek.
- Em.. chyba jakieś zwierzę. Być może duży pies, albo wilk. - Wzruszyłem ramionami.
- Wilk? W środku miasta?
- Ostatnio się tak zdarza.
Odwróciłem się jeszcze raz w stronę przejścia między budynkami, chociaż był to raczej ślepy zaułek. Nie było z niego wyjaśnia, co świetnie sprawdzało się jako pułapka.
Dochodziły stamtąd dziwne odgłosy, nie wiem, na ile słyszalne dla zwykłych ludzi. Kobieta również pokierowała wzrok w to samo miejsce, chyba też to słyszała.
- Pomocy! - Dźwięk nadszedł z tamtego, ciemnego miejsca, to iluzja.
Ktoś próbuje nas tam zwabić. Kobieta od razu ruszyła w tamtą stronę. W porę udało mi się złapać ją za rękę, by uniemożliwić jej plan.
- Ktoś potrzebuję pomocy. - Oburzyła się, usilnie próbując się wyrwać.
- Pójdę to sprawdzić - rzuciłem od niechcenia.
W ludzkie umysły o wiele łatwiej się wkraść, jednak ja nie pozwolę sobie zamącić w głowie. Dobrze potrafiłem rozróżnić świat realny od iluzji, najpewniej dlatego, że sam potrafiłem je tworzyć, wnikać do ludzkich świadomości.
- Ja też idę, może ktoś jest ranny, albo..
- Nie - przerwałem i wyjąłem z kieszeni kluczyki - ty wsiądziesz do jeepa i w razie niebezpieczeństwa odjedziesz. Jedź gdziekolwiek, znajdę cię.
Wyjałem uprzednio swój kij  i do baseballu aka najlepszą broń świata, podałem kobiecie kluczyki i pewnym krokiem ruszyłem w stronę tajemniczego miejsca.
- Mam wsiąść do samochodu z obcym człowiekiem?!
Z obcym człowiekiem nie, z obcym demonem, być może.
- Rób co chcesz, tylko, żebym później nie musiał mówić a nie mówiłem - zawołałem, zatrzymując się przy wejściu do zaułka.
Coś mi tu śmierdziało i wcale nie byłem to ja. A może jednak... nie, to zdecydowanie nie ja. Wzdłuż murów budynków walały się śmieci, resztki jedzenia z pobliskiej restauracji, eh.. czy ktoś tu odprowadza ścieki? Okropny smród przybierał tylko na sile. Wśród niego dało się wyczuć coś jeszcze, krew. To miejsce idealnie mogło zamaskować jej zapach. Szedłem dalej, starając się ignorować nieprzyjemną woń, gdy zdołałem dostrzec ciało. Leżało kilka metrów ode mnie, całe zalane krwią. Zbliżając się, zauważyłem rany ciągnące się po całym ciele, rany od pazurów. Ukucnąłem na chwilę, przykładając dwa palce do szyi poszkodowanego. Ani przez chwilę nie pomyślałem, że może jeszcze żyć, ale lepiej było się upewnić. Ruszyłem dalej, jednak na razie nic nie wzbudzało moich większych podejrzeń, oczywiście wyłączając ludzkie zwłoki. Natknąłem się jeszcze na większą ilość krwi, była ciemna, miała intensywny zapach i z pewnością nie należała do człowieka. Doszedłem do końca zaułka jednak nic innego nie znalazłem. Może jest tu jakieś inne przejście? Pod ziemią? Może coś mieści się w którymś z budynków?
Moje rozmyślenia i obserwacje przerwał krzyk, a raczej pisk, należący najpewniej do dziewczyny, która została przy jeepie. Szybko zawróciłem i od razu zauważyłem, jak przy wyjściu z zaułka przebiega.. coś bliżej mi nieokreślonego. Niby miał posturę człowieka, jednak po jego ruchach nie problemem było wywnioskować, że nim nie jest. Podbiegłem tak szybko jak mogłem i znalazłem się w samym centrum pojedynku, między dwoma, prawdopodobnie, wilkołakami. Przybrali pełne postaci zwierząt i czaili się do ataku. Chwilę później rzuciły się na siebie. Są młodzi, kompletnie nie potrafią walczyć, a poza tym żaden doświadczony nadnaturalny nie toczyłby pojedynku na środku drogi. Nie chcemy się ujawniać, chyba, że komuś zależy na masowym mordzie, wtedy to inna sprawa.
Gdy jeden z nich próbował podnieść się po upadku, drugi skupił uwagę na mnie. Uniosłem kij do góry, zachęcając go do ataku. Bez problemy mógłbym nim zawładnąć, opętać jego ciało, ale nie mogłem zrobić nic.. hm.. nadnaturalnego? em.. niech będzie. Nie mogłem zrobić nic nadnaturalnego na oczach tej kobiety. Wsiadła do jeepa, jednak chyba nie widziało jej się odjeżdżać cudzym samochodem.
- Jedź! - krzyknąłem, gdy otworzyła drzwi.
Zawahała się chwilę i podejrzewam, że nie chciała odjechać. Na litość boską. Zaraz popchnę ten samochód i sam się stoczy z tej górki. Powolnym i ostrożnym krokiem podszedłem do jeepa najbliżej jak mogłem.
- Jedź, wezwałem już odpowiednie służby. Jak wsiądę to ten wilk pobiegnie za samochodem.
Jeep ma w sobie zdecydowanie za dużo pianki montażowej i taśmy klejącej, żeby pojechać na tyle szybko i go zgubić.
- Jeżeli w tym momencie nie ruszyć, obiecuję, że wyrzucę cię z tego samochodu i będziesz uciekać pieszo - powiedziałem, widząc jak wilkołak robi się coraz śmielszy. - Do końca ulicy i na skrzyżowaniu w prawo. Zatrzymaj się.. gdzieś. 
Tym razem poskutkowało i kobieta ruszyła. Wilkołak wyraźnie się ożywił, przybrał na wpół ludzką postać i chciał pobiec za autem, jednak w tym samym momencie wziąłem mocny zamach, a kij roztrzaskał się w drobny mak. No nie! Mój ulubiony! 
Odrzuciłem swoje ciało i bez problemu opętałem jego. Umysł długo się opierał, jednak nie miał żadnych szans. O cholera. Faktycznie mocno go uderzyłem. Czułem ból jego głowy, jednak nie przeszkadzało mi to. Chciałem wyciągnąć jakieś informacje z jego umysłu, ale nie było tam za wiele. Był młody, bardzo młody i bardzo głupi.
Zaniepokoiła mnie trochę cisza panującą naokoło. Drugi wilk leżał w tym samym miejscu co wcześniej, ale.. przecież on go nie zabił. O co tu chodzi. Podszedłem bliżej, nie potrafiąc przyjąć w pełni ludzkiej postaci wilkołaka, którego opętałem. Jego przeciwnik był martwy, dlaczego? Nie walczyli na tyle, by mógł go zabić. Dopiero po chwili, zauważyłem strzałę w jego ciele, a zaraz po tym poczułem silny ból w kręgosłupie, na wysokości ramion. Łowcy.
Tak szybko, jak mogłem opuściłem jego ciało, wracając do swojej postaci. Ból w plecach pozostał, jednak nie miałem żadnej rany, za to wilkołak, którym przed chwilą byłem, leżał na asfalcie, biorąc ostatnie płytkie wdechy. Postarałem się jak najszybciej usunąć z tego miejsca, nie zwracając na siebie większej uwagi. Plecy niemiłosiernie mnie bolały, za późno opuściłem jego ciało. Zanim doszedłem do skrzyżowania, ból ustąpił na tyle, że mogłem bez problemu się poruszać, nie wyglądając przy tym jak postrzelona kaczka. Już z daleka zauważyłem mojego kochanego jeepa, stojącego przy wjeździe do szpitala. Podszedłem do niego i otworzyłem drzwi od strony kierowcy, a kobieta pisnęła głośno, podskakując na miejscu.
- Przestraszyłeś mnie!
- Wybacz, wszystko w porządku? Odwiozę cię do domu. 


Elizabeth? c:
myślę, że wyszło mi całkiem ok:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz