29 wrz 2017

Od Horacego do Sama

 Odprowadziłem kobietę wzrokiem, następnie zacząłem wpatrywać się w ścianę.
- Co w sumie wydarzyło się tamtego wieczora? - podniósł filiżankę z kawą
- Tamtego wieczora? - zapytałem - No cóż...
Zacząłem sobie wszystko przypominać.
- Spokojnie, wiem, że możesz potrzebować trochę czasu na przypomnienie sobie całej sytuacji...
- Tak, tak - potwierdziłem - Daj mi chwilkę.
Wymieniliśmy spojrzenia.
- A więc?
- Szedłem ulicą, sprawdzałem swoje kieszenie, nagle poczułem łowców, więc czujnie się rozejrzałem i dostrzegłem kobietę. Zacząłem iść w jej kierunku, a potem zjawili się oni...3 lub 2 osoby. Była chyba jeszcze wtedy nieświadoma sytuacji. Pociągnąłem ją za rękę, była zaskoczona, oznajmiłem jej, że lepiej uciekać bo mamy tu gdzieś łowców - podrapałem się po głowie - Udaliśmy się szybkim krokiem przed siebie. Oni najwidoczniej podążali za nami. Padł strzał i...jakoś znaleźliśmy się u ciebie.
- Dobrze - pokiwał głową Samuel.
- Chyba byłem nieplanowanym przechodniem - odparłem - Kwestia przypadku, sam rozumiesz...
- Tak, tak.
Zapadła cisza. Zacząłem odczuwać ból głowy, nasilał się z każdą minutą.
- Sam? - powiedziałem niewyraźnie.
- Słucham?
- Chyba nie czuję się zbyt dobrze...- mruknąłem, w tym momencie dostałem zawrotów głowy.
Świat coraz intensywnej zaczął wirować.
- Co Ci...- usłyszałem tylko dwa początkowe słowa.
Spojrzałem na niego nieprzytomnie. Poczułem jak siły mnie opuszczają, upadłem, wszytko zaczęło się jakby rozmazywać i nagle nastała ciemność.




Sam? Wybacz, ze krótkie, ale brak pomysłów mnie dręczy .v.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz