15 wrz 2017

Od Ilji do Bethany

Spojrzałem na drzwi, słysząc wyraźne kroki po drugiej stronie.
- Ilja, otwórz - głos Collina.
Posłusznie otworzyłem, ale nie takiego widoku się spodziewałem.Za drzwiami stała prócz Jamisona również dziewczyna, którą widziałem kilka dni temu w barze.
- Zajmij się... Bethany, kiedy mnie nie będzie. Omal jej nie ukatrupili w międzyczasie. Przyjdę po was później - rzucił tylko, wepchnął dziewczynę do środka i zamknął drzwi za sobą.
- Cześć - powiedziała cicho, zerkając na mnie nerwowo.
Skinąłem jej głową.
- Chodź.
Poszedłem do kuchni, słysząc jak drepcze za mną. Wstawiłem wodę, po czym zacząłem szukać kubków i herbaty.
- Usiądź, nie stój tak - uniosłem brwi, widząc, że nadal stała.
W milczeniu zalałem herbatę i podałem jej kubek. Usiadłem naprzeciwko, lustrując ją wzrokiem. Nie patrzyła wprost na mnie, wyraźnie zaniepokojona. Przekrzywiłem głowę.
- Boisz się mnie? Nie ma potrzeby. Collin kazał się tobą zająć - powiedziałem, jakby to wszystko wyjaśniało.
- Nie znam cię. I...
- Nie lubisz? Słusznie. Ale wydaje mi się, że jak na razie jesteś zmuszona mi zaufać.
Wyciągnąłem nogi przed siebie, patrząc jak ostrożnie podnosi kubek do ust. Jej ręka zadrżała, a sama dziewczyna skrzywiła się nieco.
- Jesteś ranna? - spytałem, widząc jak próbuje podnieść naczynie drugą ręką.
Zamarła, patrząc na mnie chwilę.
- Wyglądasz, jakby coś cię bolało. Dlatego pytam.
- Rozcięłam sobie ramię i trochę się poobijałam. Nic dużego, naprawdę.
Wzruszyłem ramionami.
- I tak trzeba to opatrzyć.
- Ale nie, nic nie trzeba - zaprotestowała gwałtownie.
Rzuciłem jej tylko długie spojrzenie, już wstając. Poszedłem po sprej do oczyszczania ran, kawałek sterylnej gazy i bandaż z opatrunkiem. Po chwili wahania przyniosłem też maść na obrzęki.
- Pokaż - powiedziałem, stając nad nią, gdy już wróciłem do kuchni.
- Musiałabym zdjąć sweter - mruknęła, czerwieniąc się lekko.
Przewróciłem oczami.
- Zdejmuj, nie jestem zainteresowany.
Jeszcze bardziej czerwona ściągnęła wreszcie nieszczęsny sweter, ukazując wąskie rozcięcie na ramieniu. Rana nie krwawiła już, ale była nieco poszarpana, a jej boki nie wyglądały za dobrze.Gdy pochyliłem się, by dotknąć skóry obok, drgnęła nerwowo.
- Zabolało?
- Nie, tylko... - nie dokończyła.
Westchnąłem.
- Mówię, nie jestem zainteresowany. Naprawdę, nikim. Nawet jeśli jesteś sukkubem.
Pochyliła głowę, odgarniając włosy, by ułatwić mi dostęp. Nie drgnęła już, nawet, gdy zacząłem oczyszczać ranę.
- Skąd wiesz, że jestem sukkubem? - cichy głos mnie zaskoczył.
Do tej pory mówiła raczej niewiele.
- Węch. Wilkołaki nieźle rozróżniają zapachy.
- Ale zamieniasz się w psa.
- Ale zamieniam się w psa. Nie wiem dlaczego. No, gotowe - dodałem.

Beth?
Tobie pozostaje wyjaśnić, cóż takiego stało się Beth i dlaczego została akurat w mieszkaniu Collina, hehe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz