22 wrz 2017

Od Koyori do Jamesa

Uśmiechnęłam się do mężczyzny, zdejmując z ramienia torebkę i kładąc ją obok krzesła, na którym siedziałam. Czułam, że jeszcze tutaj wrócę.
- Nie ma sprawy – odpowiedziałam, wstając z mojego miejsca i przechodząc obok szpitalnego łóżka. Znajdując się poza jego salą, od razu zauważyłam lekarza rozmawiającego z jedną z pielęgniarek. Podeszłam do nich od tyłu, delikatnie się uśmiechając.
- Przepraszam… - zaczęłam, jednak facet gestem dłoni mi przerwał. Dobra, nic się nie stało. Splotłam swoje palce przed sobą, cierpliwie czekając, aż ich gadanina dobiegnie końca. W międzyczasie przypatrzyłam się korytarzowi. Puste, białe ściany z drewnem pośrodku i krzesłami pod. Jakaś taka dziwna podłoga, drzwi wokół… Oraz szyba? Lekko zaskoczona spojrzałam na Jamesa za nią, który leżał sobie spokojnie, choć pewnie był zmęczony, można było to ujrzeć z jego twarzy. W jakiś sposób mu współczułam… Nie tylko przez fakt, że walczył z jedną z łowców i został dosyć mocno zraniony, ale też przez rozmowę jego i jego siostry. Wiem, że nie powinnam była podsłuchiwać, jednak… Jej odpowiedź nie wskazywała na to, by była jakkolwiek otwarta na jakieś znajomości, oraz by szanowała swojego brata… A może tylko mi się tak wydaje? W końcu, gdy Aoi jest z kolegami i ja do niego dzwonię, to też potrafi niegrzecznie mi odpowiedzieć. W końcu jest nastolatkiem, niedługo będzie przechodzić okres buntu… Ciężki okres, oj bardzo, i to dla każdego.
- O co chodzi? - nagle usłyszałam po swojej lewej stronie. No tak, doktor. Odwróciłam się do mężczyzny, który w dłoni trzymał beżową teczką.
- Czy mogłabym się dowiedzieć, kiedy zamierza pan wypuścić Jamesa? - spytałam od razu. Facet westchnął, przenosząc swój wzrok na chłopaka za szkłem.
- Kim pani dla niego jest? - zapytał, zmywając moje pytanie na drugie miejsce. Zmrużyłam brwi, nie do końca wiedząc, o co mu chodzi. Chyba to wyłapał, gdyż zaraz podrapał się po karku.
- Jest pani jego siostrą, może kuzynką? Choć to bym wykluczył, biorąc pod uwagę rysy waszych twarzy. No to dziewczyną lub narzeczoną? Jest też w odpowiednim wieku, by mieć żonę… Więc jak? - zaczął, na końcu wpatrując się w moją twarz. A ja? Byłam lekko zdziwiona czymś takim. Choć… I co miało oznaczać słowa, że "w dobrym wieku, by mieć żonę"?? Znowu lekko się uśmiechnęłam.
- A może mi pan odpowiedzieć bez tej informacji…? -
- Właśnie nie mogę, gdyż teraz już mogę łamać regulamin szpitala – od razu odpowiedział. Świetnie… Czyli odpowiedź, że dopiero dzisiaj się poznaliśmy, nie wchodzi w grę, prawda? Zaczęłam skubać swoją wargę, wpatrując się w czarnowłosego przed sobą. Bardzo byłby zły, jakbym skłamała? Chociaż to on prosił mnie, bym spytała, więc… Jednak równie dobrze mógłby spytać doktora później… No ale… Ugh, nienawidzę mieć dylematów w głowie. Później może mi za to podziękuje. Ogólnie powinien mi podziękować. W końcu, gdyby nie ja, to pewnie on byłby martwy, a nie tamta łowczyni. Odwróciłam się do starszego mężczyzny z pewnym uśmiechem na twarzy.
- Jestem jego dziewczyną – powiedziałam, nawet bez jednego zająknięcia. Facet spojrzał na mnie spode łba.
- To czemu pani zwlekała z odpowiedzią? - spytał. Cwaniaczek…
- No wie pan… Ostatnio zerwaliśmy, jednak dzisiaj wróciliśmy do siebie – odpowiedziałam. Jeśli się nabierze, to śmiało można mnie nazywać królową kłamstwa. Jednak doktor chyba mi uwierzył, gdyż się uśmiechnął, oraz dodał coś w stylu: „Trzeba było tak od razu!”, ale dowiedziałam się tego, czego chciałam. Podziękowałam ze śmiechem w głosie, po czym wróciłam do sali, w której leżał ranny James.
- I jak? - na starcie zapytał. Usiadłam na swoim krzesełku, odgarniając swoje włosy do tyłu i spoglądając na niego.
- Mówił, że jeśli ci się nie pogorszy, to pojutrze zostaniesz wypisany – wystawiłam w jego stronę otwartą dłoń na znak, by przybił mi piątkę. Zrobił to z lekkim uśmiechem na ustach. A teraz pora mu powiedzieć o tym, co zrobiłam.
- Tylko ten… Od teraz jesteśmy tak jakby parą – wyznałam mu, na końcu nerwowo się śmiejąc. Oby dobrze to przyjął…

James?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz