16 wrz 2017

Od Sama cd. Horacego

Odwinąłem ostrożnie bandaż i to, co zobaczyłem, nie świadczyło o niczym dobrym. Czarna maź, którą nie byłem pewny, czy można nazwać krwią, pokrywała wciąż niezagojoną ranę. Oznaczało to, że organizm walczy z trucizną, która została w organizmie, mimo usunięcia pocisku. Mężczyzna powinien znaleźć się w szpitalu, jednak wszyscy dobrze wiemy, że nikt nie powinien tego zobaczyć. Takiego zjawiska, nie może wyjaśnić ludzka medycyna, a tą inną znają nieliczni i na pewno nikt - poza mną - w naszym szpitalu, nie miałby pojęcia, co się dzieje. Nie wpłynęłoby to pozytywnie na.. w sumie na nic. Wywołaliby ogromną sensację, dziwnym zjawiskiem medycznym. Z czasem mogliby się domyślić o istnieniu istot innych niż zwyczajni ludzie, ale pewnie zajęłoby im to masę czasu i naprawdę wiele eksperymentów.
- I jak? - Usłyszałem za sobą głos Clark. Kobieta podeszła bliżej i sama zauważyła, co się dzieje. Opuściła kuchnię, kierując się w stronę łazienki i zaraz potem wróciła z miską pełną wody i dwoma ręcznikami.
- Chyba powinnaś zatrudnić się jako moja asystentka w szpitalu - mruknąłem pod nosem, odbierając od niej plastikową miskę.
- Szybko nauczyłam się czytać w twoich myślach. - Uniosła dumnie głowę. Największym marzeniem Clark od zawsze była umiejętność czytania w myślach, niestety nie było dane jej posiadanie takiej "mocy". Być może to i lepiej. To nie tyle co dar, a przekleństwo. Głosy w twojej głowie nie dają ci ani chwili spokoju, słyszysz wszystko, nawet to, czego nigdy nie chciałbyś usłyszeć. Znam takie osoby, a raczej powinienem powiedzieć, że znałem. Wszyscy zmarli bardzo młodo, popełnili samobójstwa. - Przestań, tylko żartuję.
Clark widocznie zrozumiała, że od razu o tym pomyślałem. Już kilkukrotnie starałem się odwieść ją od tego marzenia, którego i tak nie sposób spełnić. Skupiłem się ponownie na ramię mężczyzny, a raczej jej oczyszczeniu. Nie wyglądała najlepiej, ale też nie najgorzej. Od wczoraj znacznie się zmieniła, jej rozmiar zmniejszył się o połowę, jednak zaczęła się trochę "babrać".
- Musisz odpoczywać, straciłeś dużo krwi - odezwałem się, gdy skończyłem czyścić ranę. - Zacznie się goić, gdy organizm całkowicie wyprze truciznę, która musiała mieć naprawdę duże stężenie. Czy poza tym, coś ci dolega? Boli cię głowa? Masz zawroty głowy? Cokolwiek?
- Raczej nie. - Wzruszył ramionami. - Mogę wrócić do siebie?
- Wolałbym nie. Gdyby pojawiły się jakieś inne dolegliwości, trzeba będzie zareagować jak najszybciej.
Nie ukrywam zdziwienia, że Clark go tu przyprowadziła. Nie należała raczej do osób, przyjaźnie nastawionych do kogokolwiek, a tym bardziej do nieznajomych. Co prawda, pomógł jej i jednocześnie uratował życie. W takich momentach ludzie bardzo się zmieniają.
- Już dawno powinno się zagoić - mruknęła Clark, zajmując miejsce na jednym z krzeseł.
- Pocisk z trucizną - westchnąłem, zauważając, że kompletnie mnie nie słucha.
- Okej, co nie zmienia faktu, że powinien się regenerować.
- I regeneruje, ale bardzo wolno. Nie mam pojęcia, czego użyli, ale jest to naprawdę niebezpieczne dla takich jak wy.
Clark przez dłuższą chwilę siedziała w ciszy i zerkała na zegarek.
- Muszę iść do pracy, wyrzucą mnie jak znowu się spóźnię. Pomożesz mu, prawda?
- Zrobię tyle, ile będę w stanie.
Kobieta kiwnęła głową i bez słowa wyszła z domu. Pracuje akurat do godziny mojego dyżuru, więc nie będziemy musieli zostawiać Horacego samego.
- Co w sumie wydarzyło się tamtego wieczora? - Spytałem, biorąc do ręki filiżankę z kawą.
Horace?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz