7 paź 2017

Od Felixa do Michaela

Ze skrywanym szelmowskim uśmiechem patrzyłem, jak Michael tłumaczy się szybko, a potem rusza w moją stronę.
- Co ty tu robisz? - spytał, rzucając mi mordercze spojrzenie.
- Patrzę - powiedziałem, z niewinnym uśmiechem.
Przewrócił oczami.
- Pytałem co robisz tutaj.
Wzruszyłem ramionami, wydymając dolną wargę.
- A co? Jesteś zły? Majkeru senpai, nie złość się!
- Jesteś niemożliwy!
- Niemożliwie cudowny, tak wiem - poklepałem go po ramieniu.
A potem uśmiechnąłem się ponownie, tym razem doprawdy paskudnie, wymownie spoglądając w dół.
- Ale te spodnie są równie cudowne.
Na twarzy Michaela pojawiła się konsternacja, zrozumienie, a następnie szkarłatny rumieniec.
- Felix! - syknął z naganą.
- Tak mam na imię. Nie będę ci dłużej przeszkadzał! - odwróciłem się i uciekłem, zostawiając pomidorowo czerwonego Michaela samego.
***
Spojrzałem w stronę trybun i ze zdumieniem zauważyłem tam ojca. Nie było go wczoraj, w czasie konkursu indywidualnego, nie wiedziałem, że w ogóle ma tutaj być w ten weekend. Cóż, nawet bez jego obecności poszło mi dobrze, jak zwykle. Małe potknięcie przy Axelu w programie dowolnym, ale nic więcej. Poza tym udało mi się nawet podroczyć z Mikeyem, więc samą sobotę można by uznać za udaną.
Tessa dźgnęła mnie w bok, bo zapatrzony nie ogarnąłem, że powinniśmy już ruszać. Najpierw program krótki.
Jechaliśmy równo, zgrani, może dzisiaj bez specjalnych emocji, ale poszło nam nieźle. Jeździłem z Tess już dobrych kilka lat, więc ze zgraniem nie mieliśmy najmniejszych problemów. Większość podnoszeń opierała się na fizyce, nie mojej sile, więc mogłem je zrobić bez potknięcia. Trochę irytował mnie kostium i w myślach zanotowałem, schodząc z lodu w dźwięku oklasków, żeby wspomnieć o tym Ryanowi. Przeciągnąłem się, puszczając dłoń Tessy.
- Byliście świetni! - Lila i ten jej entuzjazm.
- Byliśmy. Jak zwykle - parsknęła moja partnerka, rzucając mi porozumiewawczy uśmiech.
- Czemu ona mnie nie lubi - moja przyjaciółka wygięła usta w podkówkę.
Wzruszyłem ramionami.
- Chodź, muszę z kimś pogadać.
Skinęła głową, nadal patrząc ze smutkiem w stronę Tess.
- Tylko się nie spóźnij, musisz się jeszcze przebrać.
- Wiem! - rzuciłem i po zdjęciu łyżew, nie kłopocząc się nawet zakładaniem butów pobiegłem w stronę ojca.
- Tata! Co ty tu robisz? - spytałem, dopadając go.
- Marge powiedziała mi, że masz konkurs, kiedy wróciłem do domu, więc przyszedłem. Inaczej urwałaby mi głowę.
Uśmiechnąłem się ciepło do ojca. Rzadko pojawiał się na moich występach.
- I jak ci się podobało?
- Chyba było dobrze. Wiesz, że się na tym nie znam - uśmiechnął się niezręcznie.
Przewróciłem oczami.
- Zaczekaj na mnie przed powrotem do domu. Wrócę z tobą, teraz muszę już iść - wskazałem na Lilę, rzucającą mi dziwne sygnały.
W biegu minąłem jeszcze Michaela, posyłając mu buziaka.
W przebieralni wciągnąłem na siebie spodnie i dopinałem koszulę, gdy Lila zapinała szelki. Rozciągnąłem się jeszcze szybko i pozwoliłem kopnąć się w tyłek.
- Idź tam i pobij ich wszystkich - zawołała Delilah, wypychając mnie na lód w stronę Tessy. Ująłem ją pod ramię i ustawiliśmy się, czekając na pierwsze takty muzyki. Jechaliśmy do utworu z Moulin Rouge, dynamicznego, pełnego skrzypiec i szorstkiego głosu. Ryan wybrał to świadomie, wiedząc, że na lodzie ścieramy się z Tessą z idealną dynamiką.
Figury ścierały sie w mojej pamięci, istniały tylko lód i ciepłe dłonie partnerki. Zawsze po występach pamiętałem je tylko jak przez mgłę. Tylko w samej chwili tańca wszystko było upiornie wyraźne. Jazda figurowa, chociaż może nie wygląda, bywa bardzo niebezpieczna. W pewnym momencie układu musiałem przerzucić Tess nad swoim karkiem, ująć ją pewnie i odstawić, nie uderzając przy tym głową o ostrza łyżew. Najtrudniejsze okazywały się jednak figury, gdy musiałem podtrzymywać ją dłuższy czas, więc zgodnie rezygnowaliśmy z wyrzucania partnerki w górę.
Zatrzymaliśmy się na lodzie dysząc, w starannie dobranej pozie, ona - omdlała, podtrzymywana moim ramieniem, a ja z niedowierzaniem na twarzy. Dotrwaliśmy tak do ostatnich taktów, by wyprostować się i wymienić szybki uścisk. Adrenalina buzowała w moich żyłach, wywołując szeroki uśmiech na twarzy. Zjechałem z lodu, wprost w ramiona Michaela.

Michael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz