2 lis 2017

Dynie, Batman i Wonder (Wo)man? Wella na cukierkowaniu - Event Halloweenowy, temat 2

Ciemnowłosa kobieta cofnęła się, słysząc podekscytowane piski i tupot nóg. Słusznie, bo jej własna mała armia właśnie zbiegała ze schodów, z takim hałasem, jakby było ich tysiące, nie zaledwie czwórka. W sumie szóstka, bo pędziły za nimi jeszcze psy.
- Wszyscy gotowi? - Ella musiała przekrzykiwać wrzawę.
Po raz kolejny tego dnia zadała sobie pytanie, co ją podkusiło, by zakładać rodzinę.
- Prawie wszyscy! Tylko taty nie widać - Charlie uciszyła rodzeństwo jakimś cudem.
Zirytowana Ella ruszyła na górę, tupiąc po schodach. Weszła do sypialni jej i Willa, by ochrzanić mężczyznę, ale straciła ochotę, widząc jak wyglądał.
- Wyglądasz... ciekawie - uśmiechnęła się lekko.
- Nic nie mów - odwarknął.
Nic dziwnego, zdążył zaplątać się w pelerynę. Ella nie wytrzymała i zaczęła się histerycznie śmiać.
 - Uwielbiam nasze dzieciaki - pisnęła.
- Oczywiście To nie ciebie wrobiły w rolę jakiegoś rycerza.
Prychnęła.
- Ja mam tamburyn i sukienkę. Fajnie jest - rzuciła.
- Powiedz mi, że to ostatnie takie Halloween...
Ella potrząsnęła głową, śmiejąc się.
- W przyszłym roku zamiast Febusa i Esmeraldy z Dzwonnika, będziemy zapewne kimś z kolejnej bajki Disneya. I tym razem ty robisz za księżniczkę.
Kiedy wychodziła z sypialni poleciał za nią plastikowy miecz i uderzył w drzwi.
***
Widok, jaki napotkali tego wieczoru sąsiedzi, musiał być ciekawy. Z niewielkiego domku wysypały się bowiem dwie małe dynie, Batman, Wonder Woman, Esmeralda i Febus. Towarzyszyły im kurier UPS na czterech łapach i śmiesznie podskakująca baletnica.
- Czy naprawdę musieliśmy przebierać psy? - cicho spytał Will - Febus.
- Sophie się uparła. A nie przeżyłabym gdyby znowu zmieniła zdanie i nie zechciała być dynią - odszepnęła Ella - Esmeralda.
Szli kilka kroków za swoją armią, obserwując dzieciaki czujnym okiem. Wiedzieli lepiej niż ktokolwiek, co może czyhać w ciemnościach. Psy również okrążały maluchy, co w przypadku Jelly, przebranej za kuriera, wyglądało zupełnie naturalnie. Kurierzy bowiem często gubili się w okolicy.
Charlie szła na samym przodzie, z uczepionym jej ręki Dannym. Mały przechodził ostatnio fazę uwielbienia kolejnego członka rodziny i tym razem przyszła kolej jego starszej siostry. Pani Batman nie wyglądała na szczególnie tym zachwyconą, ale dzielnie znosiła lepką już od cukierków dłoń.
W pielgrzymce do kolejnych drzwi, kolejność pozostała zmieniona. Naprzód wysuwał się zawsze Max - Wonder Woman i podsadzał Sophie, by ta dosięgnęła dzwonka. Pozostała dwójka czekała z tyłu, by po ich otwarciu z pokazowymi uśmiechami wystawić do przodu swoje koszyczki.
- Salt kradnie im uwagę - uśmiechnęła się ze złośliwością Ella.
Rzeczywiście, borderka wybiegała przed dzieciaki, uciekając się do pokazowego numeru. Stawała na tylnych łapach i podskakiwała śmiesznie.
- To wina Sophie. Nam nic do tego - odparł z kamienną miną Will.
Okazało się, że cukierkowanie było zbyt wyczerpujące dla dwójki małych, czteroletnich dyń i ich nóżek. Skończyło się więc na tym, że Ella niosła Sophie, a Will Daniela, podczas gdy psy, Max i Charlie biegli z przodu. Kobieta z ulgą odstawiła córkę na ganku ich domu, by otworzyć kluczem drzwi.
- Dobra, ferajna, przebierajcie się, Dean będzie tu po was za kilkanaście minut.
Nawet Soph i Danny ożywili się na tę wieść i podążyli za rodzeństwem, przecierając śpiące oczy. Ella opadła na kanapę z westchnieniem i odrzuciła tamburyn na podłogę.
- Borze zielony, jak dobrze, że następny raz dopiero za rok - jęknęła, wyciągając przed siebie nogi.
- Mi to mówisz? Następnym razem nie zmusisz mnie, żebym wciskał się w jakikolwiek kostium.
Wzruszyła ramionami.
- Nie będę musiała. Dzieciaki zrobią to za mnie.
Z przyjemnego odrętwienia wyrwał ich dźwięk otwieranych drzwi i przeraźliwy dźwięk wycia. Po chwili dołączyły do niego trzy inne głosy.
- Na bogów - wymruczał Will, chowając twarz w poduszkę.
Ella wstała, by sprawdzić, czy cała banda zapakowała wszystko co potrzebne. Zignorowała Deana i włochate uszy na czubku jego głowy, czy fakt, że próbował polizać jej rękę.
- Dobra, dzieciarnia, my lecimy, dajmy waszym rodzicom chwilę dla siebie - Dean uśmiechnął się do Elli, poruszając sugestywnie brwiami.
Gdy tylko drzwi zdążyły się zamknąć, a w domu zapadła przyjemna, acz niecodzienna cisza, Ella spojrzała na Willa uważnie, podchodząc do niego cicho.
- Idziemy spać, no nie? - rzuciła, wyciągając rękę.
- Jak dobrze, że pytasz - odparł.

(żadnych seksów, zdziwieni?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz