2 lis 2017

Gdy przyszła Banshee poznaje świat nadnaturalnych wiedz, że coś się dzieje. Temat 1.

Odłożyłam farby na miejsce i zostawiwszy gotowy obraz do całkowitego wyschnięcia, zebrałam wszystkie pędzle, z zamiarem umycia ich. Hieronim kręcił się przy moich nogach, chcąc zakomunikować mi, że jak zwykle brakuje mu pieszczot. Zwinnie chodząc na palcach, ominęłam go, udając się prosto do łazienki. Oczywiście kocur nie odstępował mnie ani na krok.
- Nie musisz mnie ciągle pilnować - westchnęłam, wrzucając pędzle do umywalki. Przez chwilę rozlegało się głównie tupanie, które mogło odznaczać tylko jedno. Do sąsiadów przyjechali goście. Mieszkanie w bloku ma swoje plusy, ale też minusy. Największym z nich jest hałas. Zwykle nie mam z tym dużego problemu, nade mną mieszka para starszych osób, jednak często odwiedzają ich dzieci i małe wnuki. Wtedy dopiero szlag człowieka trafia. Już dawno planowałam zakup jakiegoś domku na obrzeżach miasta, jednak trochę się boję. Muszę mieć blisko siebie ludzi, głównie przez moje problemy ze zdrowiem. Tutaj mam do kogo zwrócić się od razu o pomoc, przejście z jednego mieszkania do drugiego jest na pewno dużo prostsze, niż przebiegnięcie do drugiego domu. Poza tym wizja mieszkania samej w dużej przestrzeni przerażała mnie najbardziej. Obawiam się, że mój stan zdrowia by się zdecydowanie pogorszył, a lęki nasiliły. Mój lekarz opisał to jako zespół lęku napadowego i cała masa różnych, dziwnych nazw, których wolę nie zapamiętywać. Najczęściej zdarza mi się strach przed śmiercią, ale co najciekawsze, nie moją, ale innych ludzi.
Podskoczyłam i wydałam z siebie krótki pisk, słysząc jak coś z hukiem spada na podłogę. Odwróciłam się od umywalki, widząc jedynie rozsypane cienie do powiek i uciekającego Hieronima.
- Wspaniale - mruknęłam pod nosem, zabierając się za najpierw za dokładne umycie pędzli. Kocur ani na chwilę nie wrócił do łazienki, by ocenić dokonane przez siebie straty. Sprzątnięcie kosmetyków zabrało mi jakieś dziesięć minut i niestety żadnego nie dało się uratować. Widocznie musiałam zostawić otwarte pudełko, kot sam by sobie z nim nie poradził, a od upadku też nie powinno samo się otworzyć.
Wyrzuciłam resztki cieni do kosza i zaczęłam szukać Hieronima. Zawsze, gdy coś zbroi chowa się w kuchni, zaraz obok lodówki.
- Wybieram się do biblioteki, a tobie radzę stamtąd wyjść. Nic się nie stało, nie gniewam się - powiedziałam, sięgając po butelkę wody, stojącą na kuchennym blacie. Pociągnęłam z niej dwa łyki i odstawiłam z powrotem na miejsce, samodzielnie wyjmując kota z jego ukrycia. - Jest dobrze, naprawdę.
Hieronim bardzo się przejął, że coś popsuł, zawsze tak robił. Zupełnie niepotrzebnie, bo nie potrafiłam się na niego zbyt długo gniewać. Postawiłam kocurka na dywanie, a ten zaraz wziął rozbieg do pokoju. Westchnęłam, biorąc do ręki swoją ulubioną torebkę i wrzucając do niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Bez pośpiechu udałam się do przedpokoju, gdzie założyłam na siebie czarny płaszczyk i ciemne, skórzane botki. Nie przepadałam zbytnio za jesienią, było tak.. zimno i mokro. Nie wspomnę już o kolejnej, znienawidzonej przeze mnie porze roku, która obecna jest zaraz przed wiosną.
Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam na klamkę, wychodząc ze swojego mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz, a schodząc po niewielkiej ilości schodów, zdążyłam natknąć się na przynajmniej połowę moich sąsiadów. Większość z nich była bardzo uprzejma, chociaż zdarzały się różne, nieciekawe sytuacje z resztą.
Pewnym krokiem weszłam na niewielki parking i szybko odnalazłam swój samochód. Co prawda, biblioteka nie znajdowała się zbyt daleko, jednak pogoda niezbyt sprzyjała na spacer do niej. Wsiadłam do czarnego Volvo i ostrożnie wyjechałam ze swojego miejsca, włączając się do ruchu. Drogę do biblioteki pokonałam szybko i bez żadnych komplikacji, jeżeli nie licząc typowego dla mnie przeczucia, że coś złego się wydarzy.
Parkując przed biblioteką, zgasiłam silnik i opuściłam ciepłe wnętrze pojazdu. Nieprzyjemny powiew omiótł moje ciało, zostawiając po sobie nieprzyjemny dreszcz. Żwawym krokiem weszłam do budynku. Prawdopodobnie zrobiłam to zbyt głośno, bo naokoło rozległy się odgłosy cichaniaWynalezienie odpowiednich książek nie zajęło mi zbyt wiele czasu, dokładnie wiedziałam czego szukam. Od zawsze poluję na nowości, głównie mało znanych autorów. Bardzo mnie satysfakcjonuje, gdy przeczytam książkę zanim stanie się ona bardzo popularna. Wypożyczyłam cztery książki i w momencie, gdy tylko przekroczyłam próg poczułam się... dziwnie. Było to coś podobnego do strachu, jednak nie do końca nim było. Nie potrafiłam dokładnie określić stanu, w jakim aktualnie się znajdowałam. Obawiałam się, że to kolejny atak paniki, jednak poza poczuciem strachu, nie pojawiły się żadne inne objawy. Rozejrzałam się wokół i dopiero zauważyłam lecący z nieba delikatny, biały puch. Wychodząc z domu nie zauważyłam, by zbierało się na śnieg, czy chociażby deszcz. Niebo było czyste, co prawda nie było zbyt ciepło, ale to raczej nie oznaką nadchodzących opadów. Zmarszczyłam brwi, strzepując z moich włosów pojedyncze płatki śniegu.
Chciałam pójść prosto do samochodu, ale coś nie pozwalało ruszyć mi się z miejsca. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się opamiętać i szybkim krokiem pomaszerowałam w stronę parkingu. Nie mam pojęcia, jakim cudem wylądowałam w pobliżu parku, skoro wciąż szłam do swojego samochodu.
- Uspokój się - szepnęłam sama do siebie, próbując złapać oddech. Gorączkowo rozglądałam się, chcąc szybko określić swoją pozycję i wrócić do auta, w którym mogłam poczuć się choć odrobinę bezpiecznie.
W pewnym momencie ujrzałam jasnowłosą dziewczynę, stojącą przy jednym z drzew. Stała tyłem, więc nie byłam w stanie dostrzec jej twarzy. W oczy rzucił mi się jej lekki ubiór składający się z krótkich spodenek i koszulki na ramiączkach. Śnieg okrył jej skórę, delikatnie zaczerwieniając okropnie bladą cerę.
- Hej! - zawołałam, jednak nie zareagowała. Ponownie krzyknęłam, co również nie doczekało się żadnej oznaki życia dziewczyny. Zrobiłam kilka kroków na przód, zauważając jak z jej śnieżnobiałych włosów zaczyna ściekać krew. - Wszystko w porządku?
Podbiegłam bliżej i mimo strachu, który powoli obezwładniał moje ciało, złapałam ją za ramię i obkręciłam w moją stronę. Ujrzałam jej bladą twarz i krwawe łzy ściekające po jej policzkach. Oderwałam dłoń od jej ciała, przykładając do swoich szeroko otwartych ust. Poczułam się źle. Czułam... śmierć. Nie potrafię tego wyjaśnić, po prostu to czułam. Śnieg nasilił się, jakby jego sprawcą była właśnie owa dziewczyna. Chciałam ją ominąć, jednak gdy tylko zrobiłam krok w prawo, ta podeszła do mnie, ściskając moje gardło.
- Czujesz to miejsce - mruknęła, zaciskając kościste palce na mojej krtani. Przysunęła twarz do mojego ucha, szepcząc cicho. - Ktoś tu umarł, pochowali go, ale nikt o tym nie wie.
Wokół nasz rozszalała się zamieć. Nie byłam w stanie dostrzec kompletnie nic z otoczenia. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą widziałam przeróżne budynki, znajdowała się jedynie biała ściana, utworzona z drobnych płatków śniegu. Może zachwyciłabym się tym widokiem, gdyby nie fakt, że nieznajomą mi dziewczyna, władająca żywiołem wbijała paznokcie w skórę na mojej szyi.
- J-ja.. zo-zostaw mnie.. - wydukałam, a raczej wycharczałam, nie mogąc nabrać powietrza do płuc. Dziewczyna rozchylił a wargi, z których powoli zaczęła wyciekać krew. 
- Odejdź! - Krzyknęła, a burza śnieżna wokół nas rozszalała się jeszcze bardziej. Dłonie mocniej ścisnęły moją krtań, a.. dziewczyna w jednym momencie zniknęła. Rozpłynęła się niczym dym, a ja wciąż czułam jej drobne, kościste palce ściskające moją szyję. Próbowałam nabrać powietrze do ust, co przychodziło mi z ogromnym trudem. Nie wiedziałam już, czy to co przed chwilą miało miejsce, wydarzyło się na prawdę. Czułam to. Czułam śmierć.
- Odejdź - cichy głos rozległ się w mojej głowie. Rozejrzałam się, chcąc znaleźć jego źródło, jednak nic z tego. - Chcę spoczywać w spokoju!
Cudem zmusiłam moje nogi do ucieczki, wciąż mając problemy z oddychaniem. Pobiegłam prosto do mojego samochodu, tym razem bez problemu odnajdując drogę. Trzasnęłam głośno drzwiami, zamykając pojazd od wewnątrz, mając nadzieję, że już nie zobaczę tej dziewczyny. Miałam ochotę krzyczeć. Odkąd tylko ją zobaczyłam, targała mną chęć wydania z siebie krzyku. Ułożyłam dłonie na kierownicy, łapiąc pospiesznie nowe porcje powietrza.
- Odejdź! Ja tu spoczywam! - Głosy w mojej głowie narastały. Pospiesznie odpaliłam silnik i gdy już chciałam odjechać, przed maską samochodu znów ujrzałam jej bladą twarz. Zatkałam uszy, nie chcąc już więcej tego słuchać, jednak myśli zbyt mocno obijały się w mojej głowie. Nabrałam powietrze i... krzyknęłam rozbijając szyby w drobny mak.

Otworzyłam zaciśnięte oczy. Wciąż siedziałam w samochodzie, jednak wszystko było inne. Szyby były całe, a słońce przebijało się przez chmury, nie pozostawiając ani śladu wcześniejszej zamieci śnieżnej. Rzuciłam okiem na oddalony o kilkadziesiąt metrów park i poczułam nieprzyjemny dreszcz, przeszywający całe moje ciało. Kto to był?



Holland spotkała Glahiem c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz