31 gru 2017

Od Dimityra do Lunaye

Luna stała, jak słup soli przede mną. Widać było, że była zaskoczona i trochę zawstydzona tym gestem, jednak swoje niebieskie oczy miała skierowane w moją stronę, były one zamglone i rozmarzone. Nie dziwiłem jej się tym, w końcu niecodziennie ktoś cię całuje od tak w usta, do tego zgadywałem, że był jej to pierwszy pocałunek, albo jeden z pierwszych, było to czuć, a mówi to doświadczony Casanova, który miał już wiele panienek przy boku i nie raz się całował. Nie żebym do każdej z nich coś czuł, od co, taki był mój kaprys, czasami one same chciały bym z nimi chodził. Przecież to nie moja wina, że aż tak do mnie lgnęły. Może to wszystko brzmieć okrutnie, ale... Raczej już nie nadaję się na stałe związki, podobnie, jak partnerki, z którymi chodziłem, zdecydowana większość z nich nie miała problemu z rozstaniem, często kolejnego dnia widziałam je z jakimś innym facetem przy boku.
W dalszym ciągu trzymałem dłonie na jej biodrach i dopiero, gdy lekko potrząsnęła głową i popchnęła mnie do tył, wziąłem je i włożyłem do kieszeni moich spodni.
Zastanawiałem się, co teraz musiała o mnie myśleć. Ciekawe też, czy uważała się za kolejną dziewczynę, którą miałem ochotę wyrwać. I szczerze? Nie miałem pojęcia, co zrobić z Luną. Z jednej strony taka moja rola wiecznego kawalera, jednak z drugiej... Ta dziewczyna była inna, nie zależało jej na szybkim związku, raczej należała do tych, co jednak szukały faceta na całe życie. Westchnąłem. Dlaczego głupi ja musiałem ją pocałować? I to w taki sposób?
- Czemu to zrobiłeś? - wydukała w końcu z siebie. Nie wiedziałem. Jeszcze raz westchnąłem i odwróciłem się w stronę szafek, by móc w spokoju założyć na siebie resztę ciuchów. Podniosłem pistolet z ziemi i włożyłem do torby, aby jeszcze sobie ktoś krzywdy nie zrobił. - Oczekuję odpowiedzi! - w tym momencie spojrzałem na nią kątem oka. Była jeszcze bardziej czerwona na twarzy niż wcześniej.
- Chciałem cię rozbroić, księżniczko - powiedziałem z szelmowskim uśmiechem na ustach. ,,Cholera, to zdanie jeszcze bardziej skomplikuje sprawę" - pomyślałem wtedy.
- Dimityr - warknęła.
- Powiedziałem już - jęknąłem. - A teraz wybacz, ale spieszę się do domu. - Założyłem torbę na ramię i udałem się w stronę drzwi. Słyszałem, jak jeszcze za mną coś krzyknęła, ale ja już uciekłem z zasięgu jej złości.

Kolejne dni wyglądały okropnie. Luna omijała mnie szerokim łukiem i nie chciała ze mną w ogóle rozmawiać, a niestety nasz grafik wyglądał tak, że byliśmy na siebie skazani całą swoją zmianę, czego za bardzo zmienić się nie dało, bo trzeba by było pozmieniać plany reszty pracowników. Szczerze powiedziawszy poczułem wyrzuty sumienia, że jednak ją pocałowałem, ale codziennie wmawiałem sobie, że jej przejdzie, przecież to był tylko zwykły całus. W końcu w jakiejś części mnie znała i wiedziała, że mogę coś takiego odwalić. No sorry, jestem bardzo prostym człowiekiem.
Kilka dni później obserwowałem Lunę zza blatu i westchnąłem. Biduka przez cały ten czas chodziła, jak na szpilkach, ręce jej się trzęsły. Powinienem chyba nareszcie coś zrobić. Kiedyś musi dojść do tej rozmowy, nie ma co znowu odstawiać jej na dalszy plan. Otrzepałem się z wyimaginowanego kurzu i podszedłem do niej.
- Luna - powiedziałem poważnym, jak na mnie tonem głosu. - Chyba powinniśmy porozmawiać.
- Ty już pokazałeś, co masz do powiedzenia - warknęła odwrócona do mnie tyłem.
- Ja serio mówię - odpowiedziałem.
- Ach tak? No to słucham jaśnie pana Casanovę - prychnęła odwracając się w moją stronę i opierając dłonie po bokach ze ścierką w jednej ręce.
- Znasz mnie, wiesz, że lubię czasem sobie poflirtować z kobietami - zacząłem powoli. Nie chciałem, by odebrała to źle, ale widząc powiększający się grymas na jej twarzy, zdałem sobie sprawę, że ta rozmowa albo skończy się kłótnią, albo w inny mało przyjemny sposób. - Wiesz też, że nie kręcą mnie stałe związki, a to, że cię pocałowałem nic nie oznaczało. Znasz mnie, ja tak mam.
- Oczywiście, zabawianie się kobietami jest takie zabawne, jak ja się uśmiałam, ha ha ha! - jej słowa wręcz ociekały jadem, co mnie trochę przeraziło. Wkurzona baba jest jednak... Bardzo niebezpieczna, co już kilka razy się przekonałem, często na przykładzie mojej siostry. A najgorsze może być to, że jest łowczynią i znienacka może wyciągnąć broń... Brr. Nie polecam.
- Luna, posłuchaj...
- Czego mam posłuchać? Tego, że przepraszasz, że mnie pocałowałeś? Dzięki, ale nie skorzystam - przerwała mi. - A teraz wracaj do pracy, bo leniów takich, jak ty, bardzo szybko mogę zwolnić. - Odwróciła się do mnie tyłem i wróciła do swojej roboty, jednak ja nie chciałem dać za wygraną.
- Luna - powiedziałem stanowczo. - Nie możesz mnie ciągle unikać! - wykrzyknąłem to tak głośno, że paru gości zwróciło na nas uwagę. Pokręciłem głową z niezadowoleniem i złapałem blondynkę za przedramię. - Chodźmy porozmawiać na zapleczu.
- Nie dotykaj mnie! - pisnęła i dała mi z liścia. No to teraz mam przechlapane. Już praktycznie wszyscy spojrzeli zdziwieni w naszą stronę.

Luna? Wybacz, że tak długo czekałaś i że takie marne, ale trochę wybiło mnie z rytmu xD 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz