10 gru 2017

Od Natashy do Octaviana

Skuliłam ramiona, obserwując jak chłopak podąża za kobietą w niebieskiej sukience, która była najprawdopodobniej jego szefową. Bardzo niezadowoloną szefową, której samo spojrzenie wystarczyło, by zamrozić słońce i okoliczne gwiazdy. A jak wiadomo są one gorące i... stop. Plątam się nawet we własnych myślach, a to zdecydowanie nie jest normalne.
- Hej - zwróciłam się do kelnerki, która zajęła się sprzątaniem rozlanej kawy. - Będzie bardzo źle? Może pójdę i powiem, że to moja wina? Bo to była moja wina. Nie chcę, żeby ktokolwiek miał przeze mnie problemy, a ten chłopak najwyraźniej je będzie miał, wnioskując z miny waszej szefowej.
- Nie sądzę, by interesowało ją kto zawinił - niewysoka brunetka odpowiedziała mi dopiero, gdy już uporała się z rozlanym napojem. Odłożyła ścierkę na blat i wsparłszy dłoń na biodrze, spojrzała na mnie z życzliwością. Spodziewałam się czegoś zupełnie odwrotnego.
- Kurczę - przegryzłam wargę, nerwowo stukając palcami o drewniany blat. - Zapłacę, zjem i znikam. Jestem jak licho, ściągam problemy - uśmiechnęłam się przepraszająco, grzebiąc w torebce, która nagle pochłonęła portfel. Kiedy go nie znalazłam, zaczęłam przeszukiwać kieszenie kurtki i na szczęście w jednej z nich znalazłam banknoty od Jareda. Szybko odliczyłam kwotę i podałam dziewczynie zwitek jednodolarówek. Następnie z ogromną ostrożnością podniosłam tackę z jedną kawą i naleśnikami, by zanieść je do stolika, gdzie czekał już na mnie przyjaciel. Podczas mojej nieobecności chłopak odpisywał na jakiegoś smsa, a kiedy zauważył, że się zbliżam, szybko go zablokował.
Dzieciak. I dupek.
- Czyżby zmysłowa Phoebe nie dawała ci chwili wytchnienia? - postawiłam talerze z jedzeniem na stoliku i siadłszy, przechyliłam lekko głową, przyglądając się Jaredowi. - A może to ty jesteś upartym stalkerem i nie dajesz biednej dziewczynie spokoju?
Brunet pokręcił głową, nie kryjąc rozbawienia i od razu zabrał się za krojenie swojego naleśnika, z którego owoce niemal się wysypywały.
- Gdybyś mnie słuchała, a wiem, że tego nie robiłaś, wiedziałabyś, że gramy razem w tym nowym przedstawieniu, a dla Phoebe to pierwsza poważna rola i trochę-bardzo boi się występu.
- Aww, to takie urocze, że pomagasz swojej dziewczynie przezwyciężyć strach - uśmiechnęłam się szeroko, a kiedy Sherbourne spuścił wzrok, uznałam to za potwierdzenie swoich słów. - Opowiadaj jaka jest! Kiedy ją poznam?
Parsknął w odpowiedzi.
- Zachowujesz się jak matka, a, jak pewnie doskonale pamiętasz, nie mówię jej o niczym poza ocenach. Módl się, żebym i o tobie nie zmienił zdania.
Przewróciłam oczami.
- Nie zrobiłbyś tego. Kyler nie jest typem bestie do pogadania, śmiałby się z ciebie. Ja jestem wystarczająco dobrze wychowana, żeby tego nie robić.
- Punkt dla ciebie - upił trochę swojej kawy. Podskoczyłam zaskoczona, kiedy jego telefon zaczął dzwonić, jednak zdziwienie szybko zostało zastąpione przez najzwyklejsze rozbawienie, bo na ekranie wyświetliło się imię.
Phoebe.
- Słucham? - Jared odebrał pospiesznie, pokazując mi język. - Tak, jasne. Wiem. Przepraszam, że zapomniałem. Zaraz będę.
Co?
Przepraszam bardzo, chyba nie.
- Hm? - uśmiechnęłam się, żeby zamaskować zdenerwowanie, które zaczynało pełznąć po moim ciele i ogarniać mnie w całości. To dopiero pierwsze dni, a już mnie porzuca dla dziewczyny.
- Naprawdę mi przykro, Tash, ale muszę się zbierać. Sytuacja kryzysowa.
Tym razem to ja parsknęłam. Głośno i z wyraźnym poirytowaniem.
- Następnym razem sprawdź, czy nie masz jakichś planów, zanim mnie obudzisz, okej?
Jared otworzył usta, by coś odpowiedzieć, ale widząc moją gniewną minę, najwyraźniej zdecydował się nie pogarszać sytuacji i zabrawszy swoją kurtkę, wyszedł.
Dupek.
Po jakimś czasie do mojego stolika podszedł chłopak. Ten sam, który przeze mnie miał problemy w pracy.
To ja jestem dupkiem. Damską wersją dupka.
- Przepraszam za całe to zamieszanie i tyle czekania. Na koszt firmy - uśmiechnął się dziwnie i odwrócił się by odejść. Nim zdążyłam pomyśleć, co robię, odezwałam się.
- Hej, byłbyś tak dobry i zabrał ten talerz i kubek zanim rzucę nimi w przypadkową osobę? Chociaż twoja szefowa pewnie i tak stwierdziłaby, że to ty albo twoja koleżanka mnie do tego sprowokowaliście - wskazałam na naczynia, które zostawił Sherbourne.
- Rzeczywiście, to całkiem możliwe.
- Jestem Natasha - wyciągnęłam ku niemu dłoń, a już ułamek sekundy później miałam ochotę uderzyć się nią w czoło, ponieważ trzymający talerz kelner nie mógł jej uścisnąć.

Octavian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz