San Lizele nigdy nie było spokojnym miejscem.
Dla mnie raczej zawsze było miastem dalekim od spokoju, przepełnione
istotami nadnaturalnymi i bitwami, które toczyły się na z pozoru
zwykłych ulicach miasta, pomiędzy odwiecznymi wrogami. Jako
antynadnaturalny - z pozoru człowiek, ale jednak z niezwykłą
umiejętnością - sam nie miałem cichego i spokojnego życia, nawet jeśli
na pozór mogłoby się tak wydawać… Przynajmniej od momentu, kiedy
stanąłem w obronie Cupcake przed wilkołakiem i odkryłem swoją
umiejętność. W pewnym sensie wręcz polubiłem tę dawkę adrenaliny, którą
dawała mi współpraca z Łowcami - był jednak jeden haczyk zawarty w mojej
umowie z nimi.
Mogłem zneutralizować ich moc, pod warunkiem, że ostatecznie nie zabiją owego stworzenia.
Były jednak takie dni, kiedy doskwierała mi wręcz nurtująca samotność, a
wokół mnie nic się nie działo - zazwyczaj wykorzystywałem ten czas na
chwilę spokoju, przekomarzanie się z Iris, czy nadrabianie serialów i
musicali… Podobnie planowałem zrobić tego dnia. No właśnie, planowałem.
Iris wyszła gdzieś na miasto, a ja zostałem w domu sam, próbując zabić
czas nad kartonem pizzy i puszką coca coli. Z laptopem na kolanach,
skulony pod kocem oglądałem jakichś denny serial Netflixa, równocześnie
przeglądając Twittera. Spojrzałem na pudełko pizzy, uśmiechając się jak
skończony idiota i pisząc wpis na swoje konto na koncie
społecznościowym.
Imnotgay pisze:
Dlaczego opakowanie pizzy jest kwadratowe, pizza okrągła, a kawałki trójkątne?
Odłożyłem telefon, przez chwilę wpatrując się tępo w ekran laptopa i
próbując połapać się w akcji, aż nie zawibrowało mi wcześniej odłożone
urządzenie, wskazując przychodzące powiadomienie. Niezbyt zainteresowany
serialem chwyciłem za komórkę, widząc odpowiedź na mojego tweeta.
Homoatom pisze:
Żeby żadna figura geometryczna nie poczuła się zdyskryminowana.
Już miałem odpisać na komentarz, kiedy usłyszałem pukanie. Mój wzrok
padł na okno, a serce stanęło w piersi - panicznie bałem się horrorów, a
scena ta przywoływała mi na myśl właśnie najgorsze sceny z owych
filmów. Poczułem się niezręcznie na samą myśl o tym, że istoty
nadnaturalne powinny być dla mnie już niemal codziennością, w końcu
współpracowałem z Łowcami ze względu na moją antynadnaturalność, a
jednak przestraszyłem się tak błahej głupoty.
Wyczołgałem się spod koca, wstając chwiejnym krokiem i niepewnie
podchodząc do okna. Odsłoniłem zasłony, spodziewając się ujrzeć twarz
zmory, wilkołaka, czegokolwiek, co u każdego przeciętnego zjadacza
chleba zjeżyłoby włosy na karku - zamiast tego zobaczyłem tylko ciemność
nocy. Odetchnąłem z ulgą, odwracając się na pięcie, żeby znowu wrócić
na swoje miejsce na łóżku… Ale wtedy ponownie usłyszałem pukanie,
odwróciłem się więc w stronę okna drugi raz, ale zamiast nocy ujrzałem
to, czego tak bardzo bałem się ujrzeć.
Zza okna obserwowała mnie istota nadnaturalna.
Ktoś, coś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz