23 sty 2018

Od Holland cd. Anthony'ego

Nie wiedziałam kim on był, nie wyglądał, a raczej nie zachowywał się jak zwykły człowiek. Uciekać? Chętnie bym to zrobiła, gdyby tylko mój samochód był sprawny. Chciałam się odezwać, ale głos utkwił mi w gardle, z którego jeszcze kilka sekund temu wydobył się przeraźliwy krzyk. Co się do cholery ze mną dzieje?!
- Kim on był? - Tylko na to udało mi się zebrać. Tamten mężczyzna wydawał się dość.. normalny, dopóki nie zaczął warczeć i próbować ugryźć Anthony'ego. Moje przeświadczenie, a raczej jedynie zwykłe podejrzenia, o istnieniu również istot z legend. Jeżeli miałabym porównać go do kogoś, a może czegoś, to... wilkołak? Teoretycznie wszystko pasuje, jednak nie jestem co do tego pewna, a jeżeli zwariowałam.
- Hm.. to zależy. - Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Od czego?
- Od tego w co wierzysz i kim jesteś. - Wzruszył ramionami.
- Nie rozumiem. - Nie miałam pojęcia jak powinnam odebrać jego odpowiedź, ale jedno było pewne, on wiedział o wiele więcej o tym, czego ja od dawna próbowałam się dowiedzieć.
- Może powinienem powiedzieć nie kim a raczej czym jesteś. - W tym momencie poczułam się... lepiej. Uświadomiło mnie to, że jednak nie wariuję, co szczerze mówiąc było bardzo pocieszające, a z drugiej strony zmarnowałam sześć lat mojego życia na bieganie po szpitalach psychiatrycznych i szukaniu kogoś, kto będzie w stanie mnie zdiagnozować i w jakiś sposób pomóc.
- O czym ty mówisz?
- Ty naprawdę nic nie wiesz, czy tylko udajesz? - Spojrzał na mnie lekko zaskoczony, po czym przeniósł wzrok na tamtego mężczyznę. - On naprawdę może się zaraz obudzić, więc lepiej byłoby się stąd ulotnić.
- Mój samochód się popsuł - odpowiedziałam. - Nie mam tu zasięgu i nie miałam jak zadzwonić po kogokolwiek, kto mógłby przyjechać i mi pomóc.
- Ekspertem nie jestem, ale spróbuję ci pomóc - westchnął i zajrzał pod maskę samochodu. Wsiadłam do pojazdu i czekałam, aż każe mi odpalić i dopiero za trzecim razem auto głośno zawyło, a już po chwili silnik chodził bez zarzutów. Chciałam tylko podziękować i odjechać, ale on wiedział więcej, miałam okazję rozwiązać zagadkę nad którą męczę się już od moich siedemnastych urodzin. W końcu mogłabym powiedzieć przed samą sobą, że jestem zdrowa, bo do tej pory nie było to możliwe, gdy po głowie ciągle krążyły mi myśli o śmierci i ciągłe uczucie, że ktoś umiera. Najgorsze w tym wszystkim było to, że moje wizje, sny i przeczucia za każdym razem się sprawdzały.
Gdy trzasnął maską samochodu, miałam go o coś zapytać, jednak to znów powróciło. Spojrzałam w stronę ściany lasu, a intuicja zapewniła mnie, że to dzieje się ponownie. Nie chciałam tam iść, bałam się, zważywszy głównie na to, że jeszcze niedawno o mało ktoś mnie nie zabił. Wbrew swojej woli wysiadłam z pojazdu i żwawym, jednak wciąż ostrożnym krokiem podeszłam do linii drzew.
- Mało ci wrażeń na dziś? - Zawołał i zaraz usłyszałam jego kroki za mną. Weszłam w głąb lasu, chociaż tak bardzo chciałam zawrócić. To coś było silniejsze ode mnie, ciągnęło mnie do środka. Dopiero po chwili poczułam paraliżujący strach, który wywołany był głównie ciemnością panującą naokoło. - Anthony? - Odwróciłam się, gdy przestałam słyszeć jego kroki. Przecież nie mógł zniknąć. Jeżeli planuje mnie wystraszyć, to nie najlepszy pomysł, już się wystarczająco boję. - Anthony Mój Przystojny Wybawco Troyu Blake?
Nie musiałam długo czekać, by wyskoczył spomiędzy drzew z głośnym Buuu!, a moje serce w tym momencie o mały włos nie wyskoczyło mi z piersi.
- To nie jest śmieszne! - Zawołałam, uderzając go pięścią w ramię.
- Trochę było - odpowiedział, uśmiechając się szeroko. - Teraz mi powiedz po jaką cholerę wchodzisz do tego lasu po ciemku?
- Coś tu jest nie tak. - Co innego miałam powiedzieć? Czuję, że ktoś tu umarł? To nie zabrzmiało by zbyt dobrze.
- Fakt, że tamten koleś może się za chwilę obudzić? - Spytał, machając ręką w stronę ulicy. - Tak, to jest odrobinkę nie tak.
- Mam przeczucie, że... - zaczęłam, jednak nie musiałam kończyć. Kilka metrów za nim na ziemi leżała zakrwawiona kobieta. Całe jej ciało przykryte było liśćmi, a widoczna była jedynie jej twarz, dlatego w pierwszej chwili jej nie zauważyłam. Anthony zmarszczył brwi i podążył za moim wzrokiem.



Anthony?
mam nadzieję, że nie jest źle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz