26 sty 2018

Od Horace'a do Theodora

Tak, mój słuch doskonale wyłapywał słowa wysokiego chłopaka.
- Nie narzucasz się - odparłem spokojnie.
W głębi siebie, jednak czułem nerwowość. Przypomniałem sobie o dzisiejszej, porannej próbie. Cholera jasna.
- Niestety musisz mi wybaczyć, mam dziś próbę. Chyba za dwie godziny, o ile dobrze myślę. Wiesz gdzie mieszkam! Jak coś to wpadaj - uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Próbę? - zapytał.
- Och, tak, teatr, pracuję jako aktor - mruknąłem - Emm, jeśli chcesz to mogę Ci załatwić miejscówkę na premierze, o ile lubisz spektakle.
Trochę się plątałem w słowach. Zgodził się! Jasna cholera! Musiałem przyznać, że będę czuł jeszcze większą tremę niż zazwyczaj.
~~~~~
Postawiłem swoją partnerkę do pionu i otarłem pot z czoła. To już ostatnia powtórka na dziś. Byłem zmęczony, a na dodatek natłok myśli powiększał się. Potrzebowałem szklanki wódki lub whiskey, czegokolwiek. Kurtyna zasłoniła scenę. Rzuciłem wszystkim krótkie: "Cześć" i czym prędzej udałem się po swoje rzeczy. Prędko zmieniłem ubrania.Wyszedłem szybkim krokiem z teatru, od razu skierowałem się w stronę swojego lokum. Było chyba już popołudnie, niedługo zacznie zapadać zmrok, a latarnie zaczną świecić, a tam gdzie nie dotrze ich światło będą piętrzyć się wilcze, może kocie ślepia lub inne oczy istot nadnaturalnych istot. Poczułem na karku czyjeś spojrzenie. Obejrzałem się, nikogo.
- Jest w porządku, mimo wszystko dzięki - burknąłem pod nosem. 
W końcu dotarłem do swego mieszkania. Zamknąłem za sobą drzwi. Rzuciłem torbę z przebraniem gdzieś w kąt, wyjąłem czystą szklankę i nalałem do niej wódki. Rozejrzałem się. Westchnąłem, zebrałem wszystkie brudne naczynia, włożyłem je do zlewu. Rozłożyłem się wygodnie na kanapie i sięgnąłem po trunek. Upiłem łyk. Dopadła mnie po raz kolejny - przeszłość. Chciałbym utrzymywać się na słońcu, gdy czułem normalność.  A nie tylko odzewy miażdżących uczuć. Dzieciństwo! Ojciec, matka...nigdy nie mogłem im powiedzieć prawdy. Byłem dla nich tylko wrogim odłamkiem planety, który gdy nie zostanie zlikwidowany to zniszczy świat. Pamiętam, jak raz powiedziałem co o nich myślę, wybuchłem, a za to dostałem zlany pasem. Stąd kilka śladów na plecach. Czułem się jak najbardziej brzydki oraz niechciany człowiek na świecie. Dobrym pomysłem byłoby wpaść do lisiej nory, a na szyi mieć linę przyczepioną do drzewa. Obłęd. Upiłem potężny łyk bezbarwnej cieczy. Coraz rzadziej chciało mi się wstawać z łóżka, zmuszałem się do każdego dnia, przyznaję! W portfelu widniały lepkie pajęczyny, ślad po wydanych na używki pieniądzach. Pragnąłem wyjechać, gdzieś daleko, zagościć w hotelu i wychwalać kogoś kto byłby moim światem. Śmiać się szczerze, przecież to niemożliwe. Byłem typem człowieka którego marzenia nigdy się nie spełniały, więc po pewnym czasie umierały i zostały zapominane. 


Theodor?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz