24 sty 2018

Od Natashy do Octaviana

Uśmiechnęłam się pod nosem, z wyraźnym zadowoleniem ignorując gderającego mi koło ucha Sherbourne'a, którego gadanie skutecznie zagłuszały słuchawki. Albo płynąca z nich muzyka. Wszystko jedno. Naprawdę miałam głęboko w nosie to, co chce mi przekazać, tym bardziej, że sprawa dotyczyła jego Phoebe. Można byłoby pochopnie stwierdzić, że jestem zazdrosna, ale uczucie, które towarzyszyło mi od momentu, kiedy postawił ją ponad mnie, było troszkę inne. Stanowiło mieszankę rozczarowania, niepokoju i złości. Nigdy nie traktowałam Jareda inaczej niż jako przyjaciela, był dla mnie jak starszy brat. On sam nie miał oporów przed nazywaniem mnie swoją młodszą siostrzyczką, a mnie ten układ jak najbardziej pasował.
Spojrzałam od niechcenia na zegarek, a pokazywana przez niego godzina mocno mnie zaskoczyła. Była szósta.
Chociaż to ja ustaliłam godzinę spotkania, wypadła mi ona z głowy i gdyby nie zapisana notatka w kalendarzu, która przyczepiona była do paska narzędzi, pewnie zapomniałabym się wyszykować.
Odłożyłam książkę na płaski podłokietnik i podniosłam tyłek z kanapy, kierując się w stronę swojej łazienki, by odświeżyć się przed spotkaniem. Kiedy stanęłam przed lustrem i zaczęłam myć twarz, by przygotować ją do nałożenia kremu, o framugę drzwi oparł się Jared, przyglądając mi się z ciekawością.
- Wybierasz się gdzieś?
Przewróciłam oczami, wycierając mokrą skórę policzków i czoła miękkim ręcznikiem.
- Czy muszę się gdzieś wybierać, żeby doprowadzić się do porządku? - burknęłam po długiej chwili ciszy, która dołączyła do i tak ciężkiej już atmosfery między nami.
- Nie. Ale wyglądasz na podekscytowaną i wystraszoną zarazem - podszedł do mnie i oparł brodę na moim ramieniu.
- Wcale nie - odepchnęłam go z całej siły, zabierając się za nakładanie kremu z barwnikiem, który nadawał mu dodatkowo podobne właściwości jak podkładowi. Jednakże był on znacznie delikatniejszy i oprócz zakrywania niedoskonałości, miał pomagać cerze. Potem cienka warstwa pudru i tusz do rzęs, mający je trochę wydłużyć i zagęścić.
- Tashie, pytam serio. Jako twój starszy braciszek mam obowiązek dbać o twoje bezpieczeństwo - uśmiechnął się lekko, próbując udobruchać mnie ciepłym, błagalnym spojrzeniem.
Prychnęłam, zaczynając rozczesywać swoje splątane lekko włosy.
- Teraz ci się zebrało. Może idź zapytaj Phoebe, czy nie potrzebuje twojej ochrony.
- Tash.
- Jared.
Westchnął.
- Natasha, nie mam ani siły, ani ochoty na kłótnie z tobą.
- O, naprawdę? Ja też. Więc miło by było, gdybyś wyszedł stąd i pozwolił mi się wyszykować na spotkanie - warknęłam, niemalże wypychając go za drzwi, które też od razu za nim zamknęłam.
Oparłam się o nie plecami, zjeżdżając w dół tak, że po chwili siedziałam na chłodnych płytkach, opierając głowę na zgiętych kolanach.
Kiedy udało mi się uspokoić swoje emocje i maksymalnie zmniejszyć złość na Sherbourne'a, przeszłam do swojego pokoju, by wybrać odpowiednie elementy garderoby. Nigdy wcześniej nie byłam w restauracji indyjskiej, toteż nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Dlatego też postawiłam na bardzo klasyczny zestaw składający się z swetra o kremowym odcieniu i smukłych, czarnych spodni. Włosy zostawiłam rozpuszczone, dlatego swobodnie opadały na moje ramiona w artystycznym nieładzie.
Obejrzałam się w lustrze, przegryzając niepewnie wargę, kiedy patrzyłam na swoje odbicie. Dopiero dzwonek do drzwi oderwał mnie od tej czynności. Pognałam szybko do wejścia, żeby nie uprzedziła mnie żadna ze współlokatorek. Albo tym bardziej Jared.
Ledwo powstrzymałam się przed parsknięciem śmiechem na widok kaktusa.
- Dobry wieczór. Gotowa?
Uśmiechnęłam się i przyjęłam roślinkę, odkładając ją ostrożnie na stolik w jadalni. Wróciłam pospiesznie do Octaviana, którego wzrok prześlizgujący się po mojej twarzy, wprawił mnie w zakłopotanie.
- Tak. Raczej tak - poklepałam się po kieszeniach kurtki, sprawdzając ich zawartość. Na odchodne odwróciłam się na pięcie i podniosłam lekko głos, by było mnie dobrze słychać. - Wychodzę, zamknij ktoś za mną drzwi! - następne zwróciłam się do Octaviana. - Okej. Prowadź.

Octavian?
przepraszam za taką ilość.
niech twoja wena działa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz