23 lut 2018

Od Horace'a do Theodora

Poderwałem się, słysząc wrzask. Byłem na wpół przytomny, przez alkohol i zmęczenie. Poszedłem chwiejnym krokiem by zobaczyć co się stało. Byłem zdumiony, gałąź pęknięta.  A na dole leży dziwnie podobny, wysoki chłopak.
- Theodor! - mruknąłem pod nosem niewiele z tej całej sytuacji rozumiejąc.
Jak najszybciej mogłem zszedłem na dół. Chłopak wciąż tam leżał.
- Nic Ci nie jest? - dokładnie mu się przyjrzałem.
Usłyszałem tylko cichy jęk.
- Pewnie zbiłeś sobie tyłek - uśmiechnąłem się lekko - Chodź, zobaczymy jak bardzo ucierpiałeś.
Pomogłem mu wstać, udało nam się jakoś dojść do mojego lokum. Wyjąłem kostki lodu i owinąłem je w ścierkę, następnie podałem znajomemu.
~**~~**~
Dziś dzień premiery! Przyjdzie Theodor, muszę się postarać i wyjść na dobrego aktora. A może by tak...wybrać go w tej scenie z udziałem publiczności? Byłoby ciekawie... Zabrałem torbę z przebraniem ze stolika i ruszyłem do teatru, czeka mnie jeszcze próba generalna, 30 minut przerwy i gramy. Poruszałem się szybkim, energicznym krokiem, więc wkrótce byłem już na miejscu.
~**~~**~ 
Uklęknąłem przed aktorką grającą Lisę.
- Ach, powiedz dlaczego płaczesz? Czyżbyś bała się bólu, który być może zostawię gdy wrogie samoloty mnie zestrzelą z nieba?
- Skąd to wiesz? Mam czasem wrażenie jakbyś umiał mnie przejrzeć na wylot... - odwróciła się w moją stronę.
Powstałem, obracałem nerwowo czapkę w rękach. 
- Chyba wytłumaczeniem jest miłość - podszedłem do kobiety.
Objęła mnie i wtuliła głowę w moją klatkę piersiową.
- Musisz już iść - powiedziała - Ale masz wrócić, tego dnia będę czekać na ciebie z pieczonym indykiem.
Odeszliśmy od siebie, jakby nigdy nic. Zostałem sam na scenie. Zszedłem do publiczności. Wyciągnąłem rękę do Theodora i wciągnąłem go na scenę. Objąłem go ramieniem jak przyjaciela.
- I cóż powiesz John? Jutro misja, lecimy! Charlize mówiła, że mam wrócić, bo jak nie wrócę to pieczony indyk się zmarnuje.


Theodor? c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz