Ciemne wieczory, lekka mgła, pora niezbyt dobra na przechadzkę. Dla zwykłych ludzi na pewno, lecz dla mnie? Pora idealna. Mleczna zasłona idealnie zgrywająca się z moim futrem sprawiała, że stawałem się prawie, że niewidzialny. Lubiłem to, przemykać niepostrzeżenie, bez wścibskich spojrzeń ludzi dookoła. Koty ostatnimi czasy zaczęły zwracać uwagę przechodniów, a może jedynie to ja stałem się przewrażliwiony na tym punkcie. W końcu ludzie lubią zwierzęta, prawda? A na pewno o wiele łatwiej wtopić się tłum w postaci kota niż człowieka, mało kto patrzy pod nogi, a im jest się mniejszym, tym mniej zauważają. Mimo uczucia, że ktoś patrzy, przemykałem pomiędzy uliczkami, jak co dzień. Pogoda była lekko deszczowa, ale nie padało, było szaro a kontury rozmazywały się. Lubiłem takie warunki, czułem się w jakiś sposób bezpieczniejszy, jakby bariera, która ludziom utrudniała widzenie była moją tarczą.
Zdarzało się, że w takich warunkach podążałem za jedna konkretną osobą. Tak było też w tym przypadku. Moja tak jakby "ofiara",(bo przecież nie jestem psychopatą, albo mordercą) była brunetem o szczupłej sylwetce. Można by zdać pytanie, czemu on? "Brunet o szczupłej sylwetce", wielu przecież jest takich mężczyzn chodzących po ulicach San Lizele, jak i po całym świecie. Więc skoro się nie wyróżniał, czemu nie? No może nie do końca się nie wyróżniał, może dla innych ludzi tak, ale nie dla mnie, ja przecież nie jestem i nigdy nie byłem człowiekiem. Zwrócił moją uwagę, głównie dlatego, że emanowała od niego aura jakiej nie udało mi się zaobserwować u żadnego innego człowieka czy nadnaturalnego wcześniej. Było w niej coś nienaturalnego, ale on nie był nadnaturalnym, tego byłem pewien. Był inny, to zaintrygowało mnie jako pierwsze. Uznałem, że warto mu się przyjrzeć. Widziałem wiele "hybryd" w swoim życiu ale jego nie potrafiłem sklasyfikować w zakamarkach mojej pamięci wypełnionej teczkami i fiszkami o zawartości całej mojej dotychczasowej wiedzy. Odbyłem z nim drogę do domu, a potem jak przystało na kota obserwowałem zza okna, skacząc zgrabnie po parapetach i pobliskich drzewach. Moja ciekawość nie pozwalała mi odejść. A zresztą co to za kot bez wrodzonej ciekawości. Zasiadłem wygodnie i próbowałem rozgryźć co takiego powodowało magiczna aurę chłopaka, w końcu coś musiało. Może nosił jakiś wisiorek należący do babci łowczyni, albo pamiątkę po zmarłym, takie rzeczy czasem miały w sobie odrobinę niewyjaśnionej magii. Próbowałem znaleźć jakieś wyjaśnienie rozmyślając głęboko kiedy nagle do moich uszu dobiegł dźwięk przyciszonej rozmowy, właściwie szeptów. Obróciłem się nieznacznie by zlokalizować ich źródło. Wytężyłem wzrok, moje oczy od razu w otaczającym wychwyciły ruch. Zaraz za płotem przemykała dwójka dzieciaków, muszę nawet przyznać, że niezbyt dyskretnie. Najwyraźniej jednak nic sobie z tego nie robili, bo "przekradali się" dalej. Uśmiechnąłem się w duszy, dzieciaki już takie są. Przyglądałem im się dalej gdy przeskoczyli przez ów płot za którym się kryli i popędzili w stronę drzwi w tempie zadziwiająco szybkim. Zapukali do drzwi po czym w tempie jeszcze szybszym schowali się z powrotem za płotem. Znaleźli się dowcipnisie. Spojrzałem na okno, chłopak wstał i wyjrzał na ganek. Nie zobaczył nic więc obrócił się i chcąc wrócić do swoich zajęć ruszył wgłąb domu. Dowcipnisie rzucili się do drzwi by powtórzyć sztuczkę. Westchnąłem, co za bezsens. Zeskoczyłem z drzewa i stanąłem za nimi zmieniając się powoli w człowieka i prychnąłem złowrogo. Co prawda zdążyli już zapukać, ale gdy obrócili się ich oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Byłem do połowy przeistoczony a moje oczy dalej świeciły się złotym błyskiem a kocie kły obnażały się w złowrogim uśmieszku. Dowcipnisie rzucili się do ucieczki.
Może to ich nauczy by nie niepokoić ludzi w nocy, pomyślałem i wyprostowałem się w rozluźnieniu. Już miałem na powrót skoczyć na cztery łapy i wrócić na drzewo, ale coś podkusiło mnie by spojrzeć w okno. Mężczyzna patrzył się prosto na mnie.
No to tyle z bycia niedostrzegalnym i obserwowania z ukrycia.
Uśmiechnąłem się nieśmiało licząc, że nie weźmie mnie za coś groźnego i nie pomyśli, że to ja pukałem. Przeklęte dzieci.
Anthony? Co dalej?
Przepraszam, że tak długo ;;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz