16 lut 2018

Od Williama do Elli

Przewróciłem oczyma. Oskarżenia Deana nie pomagały mi w opanowaniu okropnego, emocjonalnego rollercoasteru, który towarzyszył mi od kiedy Ella powiadomiła mnie o ciąży. Nie cieszyła mnie reakcja Deana, czułem się wręcz niekomfortowo z zaistniałym spięciem między nami. Powstrzymałem westchnięcie. Wiedziałem, że to ja muszę rzucić parę ładnych słów, żeby trochę to wszystko załagodzić. Dlatego gdy łowca odsunął się od Elli, nadal rzucając fochające się spojrzenia, podszedłem i położyłem mu rękę na ramieniu.
- Nigdy bym jej nie zostawił. Ona może zapominać o jedzeniu, więc ktoś będzie musiał jej o tym przypominać - zaśmiałem się nerwowo. - Nadal pamiętam o tym co mi powiedziałeś w leśniczówce. A jeśli skrzywdzę tę dwójkę - wskazałem na Ellę. - To masz mnie zabić, rozszarpać i jeszcze spalić - zakończyłem. Z ulgą widziałem, że Dean nie chciał mnie już zamordować. Nadal był wściekły, ale to Dean. Martwiłbym się, gdyby nie był. Oparł dłoń na moim ramieniu, ściskając ją lekko. Potem podniósł obie ręce w poddańczym geście.
- Wiem, że mam raczej luźną pracę, ale zbyt często jej do mnie nie podrzucać, mam zbyt bogate życie towarzyskie - rzucił a cały pokój wybuchnął śmiechem. Nawet kąciki ust Basila uniosły się nieco.
- Spokojnie, nie będziemy jej podrzucać. Sam będziesz błagać o choć moment z nią - wyszczerzyła się Ella. Dean prychnął cicho, wzbudzając zainteresowanie Pepper, która zaczęła skakać wokół niego podekscytowana, przy okazji depcząc Ernesta. Kot już nawet nie próbował wyrażać swojego zirytowania - uznał, że lepiej będzie jak to zignoruje. Podniosłem brwi, rozbawiony.
- Pepper to Ella, Ernest to Basil - rzuciłem bez zastanowienia, komentując niewyraźny wyraz kociego pyszczka. Towarzystwo spojrzało na mnie wątpliwie. Choć w mojej głowie ta myśl miała jakiś sens, po jej wypowiedzeniu była jak najbardziej dziwna. Zrobiłem zakłopotaną minę.
- Jestem zmęczony, pójdę po kawę. Ktoś chce? - zapytałem i Ella podniosła rękę. Rzuciłem jej krytyczne spojrzenie i skupiłem się na Deanie, który mruknął, że też chce i pójdzie mi pomóc. Przeszliśmy parę kroków do kuchni, gdzie wstawiłem wodę, by się ugotowała. Rzuciłem szybkie spojrzenie na szczebiocącą w pokoju Ellę i słuchającego jej z cierpiętniczą miną Basila. Czyli tamto jednak miało sens! Przekierowałem swoje spojrzenie na Deana, patrząc na niego sceptycznie.
- Więc, ja już przynajmniej wiem, gdzie stoimy w naszej relacji. Kiedy ty zaczniesz ogarnianie swojej? - spytałem, wskazując głową wilkołaka. Dean spojrzał na mnie, każąc mi się uciszyć. Oczywiście, nadal tego nie przetrawili. Podniosłem dłonie, mówiąc mu, że zrobię jak chce, ale jego mina nie zmieniła się za bardzo. Chyba w końcu zmusiłem tego mopsa do myślenia. Basil zerkał na niego co jakiś czas, jak przez cały wieczór. Nie wiedziałem dlaczego. Przypominało to zaciekawienie, ale niestety. W przypadku Baza nigdy nie można było być pewnym. Miałem tylko nadzieję, że nie będą potrzebować jakiegoś poważniejszego kopnięcia w tyłek, bo chyba by nas po czymś takim zamordowali. A wolałbym, żeby na urodzinach mojej córeczki jej wujkowie nie patrzyli na siebie spod byka lub uciekali przed sobą. Przespali się ze sobą, nawet jeśli nic z tym nie zrobią, mogliby przynajmniej rozwiązać to napięcie, które jest między nimi. Seksualne, co chyba gorsze. Czy Ella i ja też byliśmy tak nieświadomi? Dean wystawił kubki, co przypomniało mi o gotującej się wodzie. Zdjąłem czajnik i zalałem kawę, nieomalże wylewając wrzątek. Podniosłem kubki i Dean przetarł je od dołu, wziął jeden i odwrócił się w stronę pokoju. Także i ja tam poszedłem, słysząc kolejne chyba z całej serii pytań Elli zapytanie.
- Dobrze, że w watasze jest co raz lepiej. Właśnie. Wy chyba jesteście dość daleko stąd. Gdzie się zatrzymałeś? - zmarszczyła brwi groźnie. Basil wziął kolejnego cukierka.
- Dwie ulice stąd mieszka głucha babcia, której piwnica nie przecieka - rzucił, biorąc winogrono z kiści leżącej w misce na stole i wpychając je do swojej buzi. Wszyscy popatrzyliśmy na niego z niedowierzaniem - ledwo przez to odstawiłem kubek, nie wylewając całej jego zawartości na Ernesta. Padłem na siedzenie i schowałem twarz w dłoniach.
- Baz, na bogów! - jęknąłem zażenowany.
- No co? - wymamrotał przeżuwając kolejne winogrona.
- Nie możesz spać w piwnicy jakiejś babci! - odpowiedziała mu Ella.
- Przynajmniej jest za darmo - mruknął wilkołak. Kobieta pokręciła głową zdecydowanie.
- Nie ma! Szkoda babci i twoich pleców - podsumowała. - U nas nie ma miejsca ale Dean z pewnością pożyczy ci kanapę na tę jedną noc - zdecydowała. Łowca spojrzał na nią z zaskoczeniem i wyrzutem, podczas gdy Baz zakrztusił się nieco winogronem.
- Ja? - spytał z niedowierzaniem i jęknął gdy stópka Elli w puchatych kapciuszkach sięgnęła jego kostki.
- Tak, nie będzie problemu - stwierdził, łapiąc się za bolące miejsce.
- I tak niedługo będę wracać, nawet nie warto - rzucił Basil, wywołując kolejne jęknięcie z mojej strony.
- Bogowie, po prostu rozwiążcie to co macie do rozwiązania i przestańcie biegać w kółko jak matoły! - rzuciłem, podirytowany. Chyba poważnie byłem zmęczony.
- Williamie, to chyba ja powinnam mieć huśtawki nastrojów, a nie ty - Ella spojrzała na mnie poważnie. Ja za to popatrzyłem na tamtą dwójkę, patrzących na mnie z przerażeniem w oczach. Oho, teraz sobie zdali sprawę, że będą musieli POROZMAWIAĆ. BRAWO! Basil spojrzał tylko na Deana i pokiwał głową, dziękując mu cicho. W końcu. Ella uśmiechnęła się triumfalnie. Wymieniliśmy się spojrzeniami, przybijając sobie mentalną piątkę. Niedługo potem wykopaliśmy tamtą dwójkę za drzwi, marząc już tylko o odpoczynku. Zmywałem naczynia, gdy Ella siedziała na blacie, rozmawiając ze mną.
- Byłem pewien, że piżamka bardziej spodoba się Deanowi, ale nie wiem czy widziałaś jak Basilowi zaświeciły się oczy gdy ją zobaczył - uśmiechnąłem się, opłukując kubek. Telefon Elli zawibrował, oznajmiając jej o przyjściu nowego smsa. Odczytała go, po chwili wydając z siebie okrzyk radości, który szybko został stłumiony przez krzyk pani Martins z góry.
- Co? - spojrzałem na nią, marszcząc brwi.
- Basil mówi, że jeszcze wpadnie. Jak już został u Deana, to stwierdził, że zostanie na parę dni więcej - uśmiechnęła się chytrze.
- Myślisz, że porozmawiali? - przekrzywiłem łepek.
- Gdyby tego nie zrobili Basil zwiałby już po kilku minutach. Dean musiał zacząć już w samochodzie - podsumowała profesjonalnie. Uśmiechnąłem się szeroko. To będzie bardzo ciekawe. Też okropne. Ale i ciekawe.

Ella?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz