3 maj 2018

Od Isaaca

Padał deszcz, zima powoli uciekała w swój półroczny sen, a szkoda. Lubiłem tę porę roku, chyba nawet najbardziej ze wszystkich. Wsiadłem do taksówki oraz zdjąłem lekko wilgotny kaptur. Podałem dany adres, samochód ruszył, przymknąłem lekko oczy i oparłem głowę o szybę. W drodze czułem się bezpieczny, tylko wtedy nie towarzyszyło mi uczucie bycia obserwowanym. Dobrze, że było ciemno, w razie czego miałem możliwość ucieczki. Szkoda, że słodkiej miłości nigdzie nie ma. Ciekawe, czy ktoś spakowałby i zabrał moje rzeczy gdybym strzelił sobie w łeb? Albo dyndał przywiązany do żyrandola? Samochód zatrzymał się, wyjąłem gotówkę, mój portfel powoli zaczynał świecić pustkami. Rezygnuję z taksówek, przynajmniej do najbliższej wygranej walki. Wyszedłem z auta i skierowałem się do swojego wynajmowanego mieszkania. Nie było one luksusowe, ale własne, w końcu sam ustawiałem meble. Z kieszeni wyciągnąłem klucze, które w blasku księżyca błysnęły. Przy ich pomocy otworzyłem drzwi, przywitały mnie białe, puste ściany krótkiego korytarza. Na wprost była wykafelkowana łazienka, na lewo salon i jednocześnie sypialnia. Po prawej natomiast miałem kuchnię do której się skierowałem.W zlewie zaległy brudne naczynia, na stoliku stały dwie puste butelki po piwie, spojrzałem z lekką nostalgią na to wszystko. Stolik był zaledwie na dwie osoby, nawet ilość krzeseł to potwierdzała. Dwa blaty oraz lodówka, otworzyłem ją, w środku była tylko woda, ser oraz dwa ostatnie plastry taniej szynki. Podrapałem się po głowie i wszystko wyjąłem. Zrobiłem sobie kanapkę, dość prędko ją zjadłem. Powinienem pójść do sklepu, a potem wziąć się za kolejne rozdziały książki. Zresztą, nigdzie nie pójdę tylko od razu wezmę się za pisanie. Było po 22, przeszedłem do salonu. Przez okno do pokoju wpadało światło latarni, zasłoniłem je roletami. Chciałem tylko dokończyć swoje wypociny, napisać ostatnie zdanie, wydać, a potem...może dziać się co chce.
- Szlag by to - mruknąłem otwierając komputer oraz plik z zapisanymi rozdziałami.
Wszystko na swoim miejscu, świetnie. Zerknąłem kątem oka na sufit, gdy jakikolwiek samochód przejeżdżał to cienie zaczynały tańczyć diabelski taniec, który był spokojny. Byłem pewien, że nie dożyję starości, albo chociaż wieku średniego. Cudem będzie dobicie do 50, wręcz niemożliwe. Wstałem by włączyć cicho radio, następnie powróciłem do swojego biurka. Dziś wena się mnie nie trzymała. Teraz opisywałem przeżycia z wieku nastoletniego bohatera. Był zresztą moim lepszym sobowtórem. Odpłynąłem we własną krainę idei.
~~*~~*~~
Lekko zmęczony zgasiłem urządzenie, było zdecydowanie późno, zerknąłem na telefon. Druga rano. Zasnąć i tak nie zasnę. Leniwie ruszyłem na korytarz, zakryłem głowę kapturem, wcisnąłem na nogi adidasy. Zamknąłem mieszkanie, zbiegłem po schodach oraz wziąłem głęboki wdech, będzie burza lub deszcz. Zacząłem biec po "bezludnej" ulicy. Mimo to czułem, że ktoś na mnie patrzy, więc obracałem głowę co kilka minut. 


Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz