28 lip 2018

Od Aurayi do Ezequiela


               Siedziałam, w milczeniu wpatrując się w Eda, przetwarzając wszystko to, czego się dowiedzieliśmy. Nie chciałam się do tego przyznawać, ale ta sprawa w jakiś sposób była dla mnie ważna. Poruszyła we mnie coś, co od dawna starałam się zapomnieć.
Było jeszcze coś, czego nie chciałam powiedzieć. Symbol, który narysowała Christina. Z początku nic mi nie mówił. Zwykłe, przeplatające się bez ładu i składu linie nie wyglądały szczególnie interesująco. Dopiero na drugi rzut oka i w tym chaosie można było dostrzec symbolikę. Symbolikę, która nie oznaczała nic dobrego.
- Kiedy mam zacząć patrole?
- Musimy zacząć jak najszybciej, póki czują się jeszcze na tyle bezpiecznie, aby w swojej kryjówce nie obawiać się nalotu policji. Chciałbym, abyś zaczęła patrol jeszcze dzisiaj w nocy, a później noce będziesz wybierała losowo. Po południu pojedziemy do Myrtice po eliksiry. Tam się dowiesz wszystkiego o ich działaniu i zastosowaniu. Później możesz wrócić do domu. Obserwację i tak zaczniemy ze dwie, trzy godziny po zachodzie słońca, aby pod osłoną mroku było ci łatwiej się ukryć. Dzisiaj jeszcze zachowamy wszelkie środki bezpieczeństwa, jakie tylko się da.
- W porządku.
Plan wydawał się dopracowany. I bardzo ryzykowny. Przyznam, że nie spodziewałam się tego, że moja następna misja zacznie się już z takim przytupem. Przy poprzedniej akcja rozwijała się powoli i spokojnie.
               W knajpce spędziliśmy jeszcze z pół godziny. Przyznam, że wbrew pozorom było tu dość przyjemnie. Wszystkie kolory, choć na pierwszy rzut oka dobrane bez pomysłu, po dokładnym przyjrzeniu współgrały z sobą, tworząc przyjemny widok. Przez durze okna promienie światła oświetlały wnętrze i podkreślały tańczące na wietrze drobinki kurzu. Do otwarcia knajpki zostało jeszcze trochę czasu, dlatego było tutaj tak cicho i spokojnie. Może dlatego też tak mi się tutaj podobało. Nie lubię zatłoczonych miejsc, pełnych ludzi, którzy oceniali każdy twój ruch. Nie czułam się wtedy dobrze.
- Lepiej już jedźmy. Przed nami długa noc.
Kiwnęłam głową na znak zgody. Ed zostawił na stoliku kilka funtów, wyszliśmy i udaliśmy się do zaparkowanego niedaleko samochodu.
Droga jak zwykle upłynęła nam w milczeniu. Zauważyłam, że to już norma, jeżeli o to chodzi. I choć oboje z nas to widziało, nie chciało tego przerywać. Ed wiedział, że nie lubię za dużo mówić, a ja byłam mu wdzięczna za to, iż to rozumie i szanuje moją decyzję.
               Podróż nie zajęła nam zbyt wiele czasu. Weszłam po schodach do znanego mi już mieszkania. A jednak, choć byłam już tutaj wcześniej, stanęłam w progu drzwi zdziwiona tym, co zastałam. Po mieszkaniu nie walały się już kartony z nierozpakowanymi meblami oraz rzeczami osobistymi. Wszystko było już wykończone i poukładane. Pomimo tego, że było to to samo miejsce, od mojej ostatniej wizyty sporo się tutaj pozmieniało.
- Wszystko w porządku? – spytał Ed, uśmiechając się lekko z rozbawienia, widząc moją reakcję.
- Ty chyba nie marnujesz ani minuty w swoim życiu.
Mężczyzna wzruszył tylko ramionami i udał się do pokoju, gdzie znajdowała się Myrtice.
- Witaj znowu! – uśmiechnęła się do mnie promiennie znad księgi, którą właśnie przeglądała – właśnie kończę dla ciebie ostatni z eliksirów.
- Oboje nie marnujecie czasu. – mruknęłam lekko się uśmiechając.
- On nie dałby mi spokoju, jeżeli nie zrobiłabym ich dzisiaj.
- Brzmi to tak, jakby uważał, że sama sobie nie poradzę. – spojrzałam na mężczyznę z lekkim wyrzutem.
- Wolę mieć pewność, że dysonujesz wszelkimi środkami, które pozwolą ci zachować bezpieczeństwo.
- O nie nigdy nie można do końca zadbać.
- Ale zawsze można robić wszystko, aby zwiększyć jego szansę.
- Nieraz zwiększenie szans bezpieczeństwa prowadzi właśnie do jego straty.
- Długo zamierzacie się tak przedrzeźniać? – westchnęła kobieta i gdy tylko ucichliśmy, wróciła do przygotowywania ostatniego z eliksirów.
Przyglądałam się temu z zainteresowaniem. Zawsze fascynowały mnie istoty, które panowały nad swoimi mocami. Ja ze wzglądu na to, że jestem Aniołem takich umiejętności nie posiadałam. Moja moc była zależna od emocji. Jakkolwiek idzie to interpretować, ponieważ nigdy zbyt dobrze nie działała, jeżeli ktoś by mnie o to pytał.
- Skończone. – uśmiechnęła się kobieta, zamykając szklaną, niewielką fiolkę z zielonym płynem w środku. Wygląd zawartości raczej nie zachęcał do wypicia.
Kobieta podeszła do stołu, gdzie stały podobne fiolki, w których znajdowały się substancje chyba we wszystkich kolorach tęczy.
- Że niby ja to będę musiała wypić?
- Tak. Eliksiry tak właśnie działają.
- One tylko tak źle wyglądają – zaśmiał się Ed.
- Łatwo ci mówić, bo to nie ty będziesz musiał je wypić.
- Może przejdźmy do tego, co ważne. Wszystkie fiolki masz podpisane, ale powiem ci jeszcze na wszelki wypadek, która do czego służy. Ta zielona sprawi, że staniesz się niewidzialna. Jest jedną z ważniejszych mikstur do obserwacji. Tylko uważaj, działa godzinę, maksymalnie półtorej. Wystarczy jeden łyk. Dalej jest ta fioletowa. Druga z ważniejszych. Pozwoli ci na bezszelestne przemieszczanie się. Powinna działać mniej więcej tyle samo, co ta zielona, jednak z doświadczenia wiem, że bywa z tym różnie. Niebieska zmyli każdego. Nawet wilkołak nie będzie w stanie cię wytropić. Działanie ma ze dwie godziny, ale musisz tego bardzo pilnować. Kiedy już będziesz na miejscu, musisz ją regularnie przyjmować, pilnować tego, aby nawet na sekundę nie przestała działać, ponieważ to wystarczy bardziej wyczulonym nadnaturalnym na wytropienie cię. A tego nie chcielibyśmy. Ta czarna jest dodatkowa. W zasadzie w razie kłopotów. Pozwoli ci szybciej latać czy biegać. Mam jednak nadzieję, że nie będzie ci ona zbytnio potrzebna. To chyba na razie wszystko. Jakieś pytania?
- Jedno. Jak ja mam to przenieść razem ze sobą? Te fiolki są za wielkie.
- O to się nie musisz się martwić. Dostaniesz to w mniejszych opakowaniach, wystarczających, aby je przenieść i w odpowiedniej ilości, aby starczyły ci na całą noc.
Przez krótką chwilką przypatrywałam się fiolką z powątpiewaniem. Wiedziałam, że mają mi pomóc, a niektóre podczas tej obserwacji są niezbędne, jednak bardziej wolałam ufać swoim umiejętnością.
               U Eda spędziłam jeszcze trochę czasu. Myrtice zapakowała dla mnie wszystkie potrzebne rzeczy do odpowiedniej torby i jeszcze raz przypomniała, która służy do czego i przez jaki czas. Z Edem jeszcze pobieżnie omówiłam, jak będzie wyglądać obserwacja, choć szczegóły będziemy ustalać na miejscu, po zorientowaniu się w terenie i sytuacji.
Skoro wszystko, co miało być załatwione, takowe zostało, przyszła nieunikniona chwila powrotu do domu. Przyznam się, że gdy jechałam wraz z mężczyzną samochodem, siedziałam cała spęta. W duchu przygotowywałam się na kłótnię tysiąclecia. Wiedziałam, że James nie jest zadowolony z tego, że mam kolejną sprawę. To dal wyraźnie do zrozumienia podczas rozmowy przez telefon. Jednak jeżeli usłyszy, co teraz mam do zrobienia, będzie cudem, jeżeli nie spali połowy okolicy. Osobiście uważam, że trochę za bardzo dramatyzuje. Przez tyle lat żyłam w niebezpieczeństwie, bez niego i jakoś przeżyłam. Te sprawy to nic w porównaniu z tym, co kiedyś musiałam robić.
- Jesteśmy na miejscu – z zamyślenia wyrwał mnie głos Eda. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że od jakiegoś czasu stoimy pod moim domem. Westchnęłam tylko i otworzyłam drzwi.
- Dzięki – powiedziałam. – Ale lepiej odjedź, nim mój brat cię zobaczy, albo co gorsza, usłyszy, co mam robić dzisiejszej nocy.
Mężczyzna tylko zaśmiał się i ruszył w drogę powrotną.
Pewnym krokiem udałam się w stronę domu. Nie zdążyłam dobrze przekroczyć progu domu, a brat już stał przede mną.
- Dobrze, że łaskawie wróciłaś do domu.
- O co ci chodzi? Nie zdążyłam dobrze wejść do domu, a ty już masz jakiś problem.
- Oczywiście, że mam problem.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Poinformowałam cię o sprawie, wywiązałam się z umowy. Nie masz nic w tej sprawie do powiedzenia.
- Co to za sprawa?
- Morderstwo i porwanie. Prawie żadnych śladów. Jedynym świadkiem jest córka. Wiemy, że zamordował wilkołak.
Wzięłam głębszy oddech i pokrótce opowiedziałam, czego się dowiedzieliśmy do tej pory. Potem płynnie przeszłam do tematu tego, jakie zadanie będę miała teraz. Czekałam na reakcję mojego brata, szykując się do konfrontacji. Ostatnimi czasy był bardzo nieznośny.
- Mogłaś mi coś więcej o niej powiedzieć, aby wiedzieć czy możesz w niej brać udział.
- Zaraz, zaraz. Ty myślisz, że będziesz decydował o tym, w której sprawie mam uczestniczyć, a w której nie? Chyba żartujesz.
- Nie myślałaś chyba, że pozwolę ci brać udział w samobójczych misjach.
- W naszej umowie nic nie było o wybieraniu spraw! – krzyknęłam.
- Ale teraz będzie. To ty raczysz żartować, że weźmiesz udział w tych obserwacjach. – warknął
- Przecież nie będę walczyła! Mam tylko obserwować bandę kretynów, którzy myślą, że wszystko im wolno. I nic więcej. Jeżeli jakoś cię to pocieszy Ed załatwił mi eliksiry ułatwiające wszystko, a sam również tam będzie. Nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia!
- Z nim też chyba będę musiał sobie porozmawiać. – mruknął. – posłuchaj. Doskonale wiesz, dlaczego nie chcę, abyś brała w tym udział. Nie chcę, abyś do tego wracała.
- Ale jeżeli tego nie powstrzymam, inni skończą tak samo. Wiesz, że jeżeli mam szansę to powstrzymać, zrobię to.
- Martwię się o ciebie. A jeżeli coś pójdzie nie tak? Nie chcę, abyś znów przez to przechodziła.
- Wielką wiarę masz w moje umiejętności. – burknęłam.
- Jesteś niemożliwa.
- A ty nieznośny. Jakbyś czegoś chciał, jestem w swoim pokoju. Wieczorem wychodzę.
Do czasu mojego ponownego opuszczenia domu, wraz z Jamesem omijaliśmy się szerokim łukiem. Oboje wiedzieliśmy, że jeżeli którekolwiek z nas odezwałoby się choć słowem, znów zaczęła by się kłótnia. Tylko, kiedy zbierałam się do wyjścia, brat podszedł do mnie i powiedział:
- Uważaj na siebie.
- Przecież za kilka godzin wracam. To naprawdę nic wielkiego.
On tylko spojrzał na mnie poważnie i wrócił do swojego pokoju. Lekko zaskoczona jego reakcją wyszłam czym prędzej z mieszkania, aby mu się nie odmieniło i wsiadłam do samochodu Eda.
- Gotowa?
- Oczywiście.
Siedziba gangu znajdowała się poza miastem, w starych opuszczonych koszarach usytuowanych nieopodal lasu. Było to idealne miejsce, ponieważ nikt tutaj się nie zapuszczał i aby się ukryć przed wzrokiem niepożądanych osób. Bacznie przyjrzałam się otoczeniu w poszukiwaniu dogodnych punktów obserwacyjnych. Niestety nie mogłam cały czas latać nad okolicą, ponieważ po pierwsze nie mam tyle sił, a po drugie, ruch skrzydeł wywoływałby nieco mocniejszy wiatr, co od razu by mnie zdradziło.
Wybrałam sobie kilka dogodnych miejsc, skąd nie będę widoczna, a z których będę miała dogodny widok na całą okolicę.
- Pamiętaj o niebieskim eliksirze. – szepnął Ed.
- Tak, tak, wiem. Daj spokój, nie musisz a tak się o mnie martwić. Dam sobie radę.
- Ostrożności nigdy za wiele.
Kolejny, który nie wierzy, że jestem w stanie zrobić coś dobrze – pomyślałam.
Zajrzałam do torebki i wyciągnęłam odpowiedni flakonik. Jak się okazało, mikstura wbrew wyglądowi nie miała żadnego smaku. Nie poczułam się po niej inaczej, w nic się nie zmieniłam. To chyba znaczy, że działa, prawda?
Udałam się do pierwszego z wypatrzonego przeze mnie punktu obserwacyjnego. Znajdował się on na dachu najwyższego budynku. Był on usytuowany na uboczu a cień drzew praktycznie spowijał cały domek. Schowałam skrzydła i położyłam się nieruchomo. Wiedziałam, że nawet najmniejszy ruch jest mnie w stanie zdradzić. A po co ściągać na siebie niepotrzebną uwagę? Idąc zasadą, że ludzie nigdy bez powodu nie patrzą w górę, mogłam czuć się tutaj bezpieczna przez kilka godzin, a kto wie, może nawet przez całą noc.
 Wyciszając się, bacznie zaczęłam się przyglądać temu, co dzieje się w dole. Oczywiście wraz z upływem czasu i coraz późniejszą porą, liczba członków uczestnicząca w dzisiejszym zebraniu rosła. Na środku rozpalili wielkie ognisko w metalowej beczce, dające im niewielką namiastkę ciepła oraz światła. Większość z nich miała również ze sobą butelkę piwa bądź paliła papierosa. Wyglądali na bardzo zadowolonych z siebie.
Przyjrzałam się im uważniej. Wśród zebranych udało mi się wypatrzeć kilka wampirów, ze trzy wendigo, jedną zmorę i dwa demony. Nawet znaleźli się jacyś półbogowie. Jednak ani jednego wilkołaka. Czy to możliwe, że mnie wyczuł? Albo dowiedział się o całej akcji? A może pomyliliśmy się i ten gang nie ma nic wspólnego z naszym śledztwem?
A może po prostu go dzisiaj nie ma?
To dopiero pierwsza noc obserwacji i drugi dzień po morderstwie. Nie bądź w gorącej wodzie kąpana – zganiłam się w myślach i wróciłam do dalszej obserwacji.

Ezequiel?
Wybacz, że tyle musiałeś czekać :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz